Czwarty dzień zabiera nas na dentystyczny fotel. Razem z Gertrudą oczywiście. Sterylna czystość, przygotowane wiertła i ten zapach. Znamy to.

Dzisiaj mamy znieczulenia i inne szmery – bajery. A i tak to moment, kiedy nawet pewnych siebie może opuścić odwaga. Zwłaszcza, gdy pomimo wszystko boli.

A tam dziewczynka, mała Gertruda. Przełom XIX i XX wieku. W wyposażeniu i metodach u dentysty szału raczej nie było.

Ona jednak zdeterminowana i gotowa na wszystko. Tylko dlatego, że opiekunka obiecała jej parę groszy do jej misyjnej skarbonki, jeśli będzie dzielna. A przecież jeszcze przed chwilą szczerze chciała stamtąd uciekać…

Parę groszy… Nie lalkę, pluszaka albo jakieś inne drobiazgi, którymi moglibyśmy w pierwszym odruchu chcieć zachęcić dziecko.

Ale opiekunka dobrze wiedziała, jak trafić w jej czuły punkt. Co to musiała być w jej sercu za tęsknota?! Jakie pragnienie, skoro niosło ją nawet w sytuacji bólu…

Gertruda była jeszcze mała. Nie wiedziała, że sam akt jej odwagi ma już wielką wartość. Że przyjmując to, na co nie ma wpływu, ma już materię, którą może ofiarować Bogu w intencji…

Są sytuacje, w których coś od nas nie zależy. Możemy uciekać, buntować się lub przyjąć. Wypierać trudne emocje lub dopuścić je do siebie, poczuć je, przyjrzeć się im, ponazywać je, opowiedzieć o wszystkim szczerze Bogu i całe to zmaganie Jemu oddać, powierzyć. Z Maryją w ciemno powtórzyć FIAT na wszystko, co niepojmowalne…

Tego Gertruda będzie się uczyła kilka lat później. Na razie na tyle, na ile rozumie, idzie na całość. Dla misjonarzy!

W intencji, w której przechodzę przez tę nowennę, też mogę ofiarować wszystko, całą rzeczywistość tych dni: okruchy modlitwy i nasłuchiwania, codzienne gesty, pracę, cierpienie, przyjęte trudności… Cały ten wysiłek duszy i serca, oczu i dłoni…

Tylko czy wystarczy mi pragnienia? Czy cel godny jest wysiłku?

Modlitwa: Boże, mój dobry TATO, Ty sam wiesz, dokąd chcesz mnie poprowadzić w te dni. Pomóż mi zostawić z boku swoje oczekiwania i wsłuchać się w Ciebie. Otwieraj mnie na Twoją obecność. Nie wiem jeszcze, jak będziesz dzisiaj działał. Przyjdziesz z mocą czy delikatnie i prawie niezauważalnie? Zdaję się w tym na Ciebie. Prowadź tak, jak chcesz. Przynoszę do Ciebie wszystkie poruszenia, myśli, emocje które się we mnie budzą… Chcę się im z Tobą przyglądać, o nich Ci opowiadać, nasłuchiwać, dokąd mnie w nich prowadzisz… Daj mi odwagę, żeby Ci zaufać. Ty patrzysz teraz na mnie z czułością. Uwielbiam Cię! Za wstawiennictwem sługi Bożej Gertrudy von Bullion poprowadź mnie w sam środek Twojej MIŁOŚCI!

Amen.

Poprzedni wpis
Następny wpis

Podobne wpisy

keyboard_arrow_up