Upodobnienie do Maryi i ukazywanie Jej sobą

Por. J. Kentenich, Narzedzie w dłoniach Maryi, s. 116n

© Copy right Hanna Grabowska

Nie jest to rzeczą dziwną, że dusza, która jako narzędzie nieustannie żyje i miłuje oraz działa i trudzi się w Matce Bożej i z Nią, staje się coraz bardziej Jej odbiciem, żywym objawieniem Maryi. Prosta, niewymuszona miłość, już sama z siebie posiada tę tajemniczą siłę upodabniającą. Osiąga ona cel tym szybciej, im bardziej doskonale i bardziej świadomie nastawia się na upodobnienie tak, jak my to czynimy, pielęgnując od początku zwyczaj, że w poszczególnych kursach[1]staramy się uchwycić promienie chwały Matki Bożej, (w sposób możliwie najdoskonalszy) ucieleśnić je i promieniować nimi znowu w świecie. Wiemy, że i sama Matka Boża posiada jedynie to światło, które otrzymała, we wszystkim będąc zależna od sol iustitiae (Słońca sprawiedliwości, czyli Chrystusa), którego jest najdoskonalszym odbiciem.

Przeniknięci głęboko tajemnicą trzech osób [tj. Maryi i Jezusa i człowieka, który się jednoczy] jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że nazywamy siebie jednym tchem altera Maria i alter Christus, (tzn. druga – mała – Maryja i drugi Chrystus), co w Hirtenspiegel (zw. 4002-5870) przewija się jak złota nić w opisie życia Maryi.

Również kapłanom, męskim wspólnotom naszej Rodziny, ideał altera Maria jest bliski i drogi. Przecież Bóg, w swojej mądrości i dobroci, urzeczywistnił wzór doskonałości ludzkiej nie w jednym, lecz w dwojgu ludzi: w mężczyźnie i niewieście. Tak bogaty jest ten wzór                    i możliwy dlatego do realizacji na wiele sposobów. Kobieta i mężczyzna przyciągając się do siebie, powinni obustronnie uzupełniać się, udoskonalać i podnosić. Zatem również doskonały obraz mężczyzny musi posiadać w sobie rysy Maryi. Odnosi się to zwłaszcza do kapłana[2], który w szczególny sposób ma możność pełnienia „posług matczynych” wobec eucharystycznego i mistycznego Chrystusa. Stąd klasyczne powiedzenie św. Augustyna: Audemus nos dicere matres Christi[3] (mamy odwagę nazywać siebie „matkami Chrystusa”).

Przypomina nam to zwrot Pawłowy: „Dzieci moje, oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje” (Ga 4,19). „Nigdy przecież nie posługiwaliśmy się pochlebstwem w mowie – jak wiecie – ani też nie kierowaliśmy się ukrytą chciwością, czego Bóg jest świadkiem, i nie szukaliśmy ludzkiej chwały (…) stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko Bożą Ewangelię, lecz nadto dusze nasze (…)” (1 Tes 2,5). To samo chciał wypowiedzieć Lacordaire w znanym zwrocie, że kapłan musi „być twardy jak diament i delikatny jak matka”. Mimo woli przychodzi nam tu na myśl powiedzenie: „Surowość złączona z delikatnością, stanowczość z łagodnością daje piękne brzmienie”[4].

Tak narzędzie Maryi, mężczyzna czy niewiasta, będzie i musi być – chociaż w różnym stopniu i w różny sposób – „objawieniem” Matki Bożej dla swego czasu i otoczenia.

Dla głębszego zrozumienia tego, co przed chwilą powiedziano, należy przypomnieć o tym, że Matka Boża, nie tylko dla kobiety, lecz również dla mężczyzny, ze względu na osobiste powołanie, jest Towarzyszką i Pomocnicą Chrystusa w dziele Odkupieniu. Dlatego również każdy mężczyzna jest na Nią zdany i ku Niej skierowany oraz jest rzeczą stosowną, aby posiadał Jej rysy, które przecież są doskonałym, wiernym odbiciem rysów Chrystusa.

Nie jest to bez znaczenia, że św. Bernard w zdaniu, które wyżej cytowaliśmy, nie mówi po prostu: Non erigitur homo, nisi per feminam (człowiek nie będzie odkupiony inaczej, jak tylko przez niewiastę), chociaż również tak sformułowane wyrażenie posiada uzasadniony sens, ale: Non erigitur vir, nisi per feminam (mężczyzna nie będzie odkupiony inaczej, jak tylko przez niewiastę). Tutaj jest ukazane całe znaczenie, jakie ma dla mężczyzny głęboka cześć okazywana Maryi.

Kto wniknął w te zagadnienia, temu łatwiej będzie w altera Maria, jak i w alter Christus widzieć swój ideał życiowy, tęsknić za nim i urzeczywistniać go. Rodzina od dawna uważała za sprawę swego honoru, aby będąc narzędziem Matki Bożej, stawać się na ziemi śladem zarówno Chrystusa, jak i Maryi. Każda osoba we Wspólnocie ma stawać się ikoną i objawieniem Chrystusa oraz ikoną i objawieniem Maryi, a także  niestrudzenie troszczyć się o to, by takich ikon było coraz więcej.

[1] „Kursy” to wspólnoty dokonujące razem poświęcenia, które w czasie swego nowicjatu wypracowały wspólnie [tzw.] ideał kursowy i tym samym weszły w swym życiu na drogę naśladowania w szczególny sposób jakiegoś istotnego rysu Maryi. W drodze wolnej inicjatywy kształtują one wewnątrz wspólnoty instytutu lub związku nieformalne grupy żyjące według stworzonego przez siebie i dla siebie programu pracy wewnętrznej. Bliższe szczegóły: M. Bleyle, s. 175nn.

[2] Bliższe szczegóły w: J. Kentenich, Aus den Menschen für die Menschen; Predigten über das Priestertum.

[3] Sermo 25 (PL 46,938).

[4] F. Schiller, Pieśń o dzwonie (1799).

Poprzedni wpis
Następny wpis

Podobne wpisy

keyboard_arrow_up