Jak radzić sobie z napięciem między ideałem a rzeczywistością?

Por. J. Kentenich, Narzedzie w dłoniach Maryi, s. 119n

© Copy right Hanna Grabowska

Uczciwy rachunek sumienia z realizacji ideału (stawania się żywą ikoną Jezusa i Maryi) pokazuje, jak wielka jest przepaść, która zieje między pragnieniem a rzeczywistością, jak mało przezwyciężyliśmy w sobie „Ewę”, a to skłania nas do wyznania ze wstydem: „Ten, kim jestem, pozdrawia smutno tego, kim winienem być”[1].

A jednak patrzenie w prawdzie i wdzięczność wymagają, aby nie przeoczyć powstającego i rozwijającego się w nas obrazu Maryi. Aby wymienić niektóre jego rysy, które mogą sprawić nam radość i zachęcić do niewzruszonego dążenia dalej, zwracam uwagę na nasz trwały zapał do wszystkiego, co po Bożemu wielkie, na poczucie sacrum, na dobroć, która przenika naszą całą istotę, na potęgę miłości – wszystko to są przymioty wyraźnie maryjne, które utraciły swoje znaczenie w obecnych czasach: brutalnych, zwyrodniałych, kultywujących jedynie cechy męskie[2].

Odkąd Matka Boża, nieustannie wzrastając wewnętrznie, zwycięsko ocaliła swój ideał wśród wszelkich walk i trudności życia posiada charyzmat szerzenia wokół siebie idealnej, oczyszczonej, nadprzyrodzonej atmosfery, zachowania w nas duchowej młodości i otwartości na dalszy rozwój, a także wzmacniania wyczucia dla wszystkiego, co szlachetne, po Bożemu wielkie, idealne. To jest ten świat, w którym swobodnie i radośnie żyjemy, i który uważamy za tak oczywisty.

A jednak mogłoby być całkiem inaczej… Nie jesteśmy jednak ludźmi, którzy zatrzymali się na drodze rozwoju, ani nie jesteśmy młodymi, nie znającymi świata marzycielami. Życie mocno doświadczyło każdego z nas, zarówno w sferze fizycznej, jak i duchowej. Jak wielu, którzy z nami rozpoczęli lot ku górze,  połamało sobie tymczasem skrzydła! Zmęczeni i trzeźwo kalkulujący powtarzają słowa poety: „Zgasło słońce życia, które rozjaśniało ścieżkę mojej młodości; rozwiały się ideały, które niegdyś rozpierały upojone serce”[3]. Z niedowierzaniem słuchają naszego radosnego orędzia o pedagogice ideału[4], która jak święta gwiazda trzech Mędrców przeprowadziła nas przez wszystkie trudności życia. Teraz śmieją się z tego za czym w młodych latach z nami tak gorąco tęsknili i do czego dążyli. Nic ich nie może już zadziwić, wydorośleli, odrzucili ideały jako nieżyciowe wymysły, jak urojenie i zamek na lodzie, jako coś chorobliwego. Tymczasem przez to dowodzą swojej niewiedzy, swojej zatwardziałej niedojrzałości, swego bankructwa moralnego i ruiny charakteru. Zamiast pedagogiki ideału wpływa na nich błyskotliwa pedagogika idola.

Pewien wrażliwy obserwator życia opisuje poruszoną tutaj sytuację w klasyczny sposób: „Wyrażenie dojrzały zastosowane do człowieka, miało dla mnie zawsze i ma w sobie nadal cos przykrego. Słyszę w nim współbrzmiące w dysonansie słowa: zubożały, marniejący, otępiały. Formą dojrzałości widzianą najczęściej wśród ludzi jest rozsądek połączony z rezygnacją. Jeden zdobywa go wzorując się na innych, rezygnując krok po kroku z myśli i przekonania, które w jego młodości były mu drogie. Wierzył w zwycięstwo prawdy – teraz już nie. Wierzył w ludzi – teraz przestał. Wierzył w dobro – teraz nie. Bronił sprawiedliwości – przestał. Ufał w potęgę dobroci i pokoju –  teraz nie ufa. Potrafił się zachwycać – teraz już nie. Odciążył swoją łódź, by lepiej żeglować wśród niebezpieczeństw i burz życiowych. Wyrzucił dobra, które uważał za zbyteczne. Ale to był zapas żywności i zapas wody, którego się pozbył. Teraz mu się co prawda lżej płynie naprzód, ale teraz ginie.

W mojej młodości przysłuchiwałem się rozmowom dorosłych, z których wiał ku mnie ściskający serce smutek. Na idealizm i porywy swojej młodości spoglądali jako na coś wartościowego, co należało zachować. Ale jednocześnie uważali to za pewnego rodzaju prawo naturalne, że nie było to możliwe. Odczułem wtedy lęk, że również ja kiedyś z takim smutkiem będę musiał patrzeć na swoją przeszłość. Postanowiłem nie poddać się temu tragicznemu procesowi stawania się rozsądnym. Usiłowałem zrealizować to, co sobie w niemal chłopięcej przekorze uroczyście przyrzekłem”[5]

Cytowany tu obserwator, nie wiedząc o tym, śpiewa pieśń pochwalną na cześć tego, co nazywamy dziecięctwem. On również w najwyższym stopniu pragnie ocalić ideały świecące nad dzieciństwem i młodością i zachować je na starość.   Dlatego pisze: „Idee decydujące o życiu danego człowieka i o tym kim on jest, są w nim złożone w tajemniczy sposób. Kiedy wyrasta z dzieciństwa, zaczynają one w nim kiełkować. Jeżeli w swym młodzieńczym idealizmie jest otwarty na prawdę i dobro, wtedy kwitną i zaczynają wydawać w nim owoce. W rozwoju, który potem się dokonuje, chodzi właściwie tylko o to, ile nam pozostanie z tego, co nasze drzewo życia w okresie wiosny otrzymało dla zaowocowania.

Na mojej drodze życia jak wierny doradca towarzyszyło mi przekonanie, że powinniśmy zabiegać o to, by w sposobie naszego myślenia i odczuwania pozostać takimi, jakimi byliśmy w młodości. Instynktownie broniłem się przed tym, żeby nie być takim  «dojrzałym» dorosłym, jak to się dziś rozumie”[6].

Zbawiciel wypowiada na ten temat zdanie, które w samej rzeczy zawiera o wiele obfitszą treść i które tak odzywa się echem w naszej duszy: „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego” (Mk 10,15). Zgodnie z tym, zabieganie o to, aby się stać dzieckiem, o ideał dziecięctwa[7], jak widzimy tak ujmująco pięknie ucieleśniony w Bogu-Człowieku i Jego Matce, jest pracą i zadaniem życiowym dla wszystkich.

O tym też – jedynie na podstawie swojego doświadczenia – jest na swój sposób przekonany cytowany autor. Dlatego występuje przeciw fałszywie rozumianemu dojrzewaniu i poważnie broni się przed tym: „Dorośli łatwo znajdują upodobanie w smutnej powinności przestrzegania młodych, że kiedyś i tak będą musieli uznać za iluzje to, co teraz rozpiera ich serca i umysły. Głębsze doświadczenie życiowe każe jednak przemawiać do młodzieży inaczej. Każe ją zobowiązywać, aby przez całe życie zachowała myśli, które ją teraz zapalają. Dzięki młodzieńczemu idealizmowi człowiek dostrzega prawdę. Prawda ta jest jego bogactwem, którego nie powinien na nic zamieniać.

Propozycja pytań do przemyślenia

Jakie ideały i marzenia wypełniały moje serce w młodości? Jakie rysy Jezusa/Maryi są dla mnie szczególnie bliskie, ważne, …chciałem być ich światełkiem odblaskowym?  Jak określiłem swój ideał życiowy? Czy wracam do niego myślą, czy modlę się o urzeczywistnienie? Czy podejmuję codzienny wysiłek w pracy nad sobą, nad wcielaniem ideału w życie? Co zrobisz teraz?

[1] Friedrich Hebbel.

[2] Aluzja do epoki narodowosocjalistycznej.

[3] F. Schiller, Die Ideale.

[4] Zob. m.in.: J. Kentenich, Ethos und Ideal, s. 182-228; Grundriss, s. 156nn.

[5] A. Schweitzer, Aus meiner Kindheit und Jugendzeit, s. 60n.

[6] Tamże, s. 59n (podkreślenia: ks. J. Kentenicha).

[7] Bliższe szczegóły odnoszące się do dziecięctwa i stosownego wychowania: J. Kentenich, Grundriss, s. 227nn.

Poprzedni wpis
Następny wpis

Podobne wpisy