Maryja, przykładem apostolstwa

Por. J. Kentenich, Narzędzie w dłoniach Maryi, s. 113n

© Copy right Hanna Grabowska

Trójca Najświętsza pozdrawia Maryję ze czcią przez posłańca niebieskiego i daje przez to jednoznaczny wyraz swemu życzeniu co do dalszego oddawania tej czci nie tylko do końca czasów, lecz przez całą wieczność. Ta, która zna jedyną tylko normę dla serca i woli, wypowiada na to swoje fiat („Niech mi się stanie”! – por. Łk 1,38) i zachęca swoje narzędzie do przyjęcia takiej samej postawy, przejawiającej się w gorliwym apostolstwie maryjnym. To wszystko ma na celu umacnianie królestwa Bożego tutaj na ziemi, wszystko dla uwielbienia Trójcy Najświętszej! Podobnie jak Maryja wszystkimi środkami, zarówno naturalnymi jak i nadprzyrodzonymi, poświęcała się dla zbawienia świata, tak samo czyni to również Jej narzędzie w postawie świadomie przyjętej zależności i dostosowując się do Jej woli, do Jej zadania życiowego. Bóg jest Stwórcą i Panem porządku naturalnego i nadprzyrodzonego. Celem obu porządków jest doprowadzenie ludzi, każdy na swój sposób, do zjednoczenia z Nim w miłości – ku Jego chwale.

Do swojej krewnej Elżbiety idzie Błogosławiona między niewiastami (w. 28) jako pierwsza chrześcijańska opiekunka rodziny (zob. w. 39nn), ale wykorzystuje okazję, aby wszędzie przekazywać łaskę. Dziecko, Jan, zostaje – jak już wspomniano – uświęcone w łonie matki, a Elżbieta napełniona Duchem Świętym (w. 44). Na weselu w Kanie (zob. J 2,1-11) pragnęła nowożeńcom dopomóc w przykrej dla nich sytuacji i to stało się dla Niej okazją, aby skłonić Zbawiciela do posłużenia się po raz pierwszy mocą cudotwórczą.

Według tego wzoru i w głębokiej zależności od niego, również narzędzie Maryi potrafi wykorzystywać mądrze i stosownie wszystkie środki naturalne do obrony, szerzenia i pogłębienia królestwa Bożego. Chrystus Pan podczas swego ziemskiego życia oddał wszystko dla niego, przez swoje istnienie, przez modlitwy, ofiary i pracę.

Zbawiciel zaleca apostolstwo poprzez przykład życia, wewnętrznie przepojonego i rozpalonego Bogiem i tym, co Boże, kiedy napomina: „Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,16). Jest to przede wszystkim sposób apostolstwa kobiet, jest on zawsze możliwy i zawsze owocny. Nie jest nam trudno wyobrazić sobie Matkę Bożą, która ciągle pozostawała pod wpływem swego Syna jako szczególne światło Boże i która cicho, świecąc, rozgrzewając i podnosząc, szła przez życie. Tak działała Ona wszędzie, gdzie się znajdowała i dokąd szła: w Nazarecie, w Betlejem, w czasie ofiarowania Jezusa w świątyni, w czasie ucieczki do Egiptu, w ukrytym życiu rodzinnym, tam, gdzie towarzyszyła swemu Synowi w czasie Jego działalności publicznej, również tam, gdzie w wielkim zatroskaniu z powodu Jego narażania się opinii publicznej i wzmagającego się konfliktu z przywódcami ludu znajdowała do Niego drogę. Przede wszystkim jednak pod krzyżem, gdzie w specjalny sposób okazała się niewiastą mężną, „drugą Ewą”, w końcu w Wieczerniku (Dz 1,14) i w swojej cichej macierzyńskiej służbie Janowi[1].

Zarówno Jej przykład, jak również Jej bogate życie modlitwy miało na celu szerzenie królestwa Jej Syna. Przeszła przecież nie tylko szkołę modlitwy Starego Testamentu[2]. W swoim Synu Jednorodzonym miała najwspanialszy wzór modlitwy, mistrza modlitwy i wychowawcę. Tak porywający musiał być Jego przykład, że Apostołowie prosili Go serdecznie: „Panie, naucz nas modlić się!” (Łk 11,1). Przed wszystkimi wielkimi wydarzeniami Ten, który zawsze pozostawał w łączności z Ojcem, usuwał się na modlitwę (por. Mt 26,36nn; Mk 1,35; 6,46; 14,32; Łk 6,12; 9,28; 11,1; 22,39nn; J 17), najchętniej na wzgórza. Jego postawa musiała pod względem wychowawczym niezwykle mocno oddziaływać na Jego Matkę. Każde słowo, które Jezus wypowiadał, przechowywała w sercu (por. Łk 2,51) i czyniła z niego trwały przedmiot swego rozważania. O ile bardziej zatem musiały na Nią wpływać i kształtować Ją poszczególne czyny Jego życia! Przez trzydzieści trzy lata miała Go przecież ciągle bezpośrednio przy sobie. W Nazarecie przebywali razem dzień i noc. Również w czasie Jego publicznej działalności nauczycielskiej potrafiła spotykać się z Nim, aby uczyć się od Niego. Podczas Jego męki, jak dalece to było możliwe, nie zostawiała Go samego, zwłaszcza w punkcie szczytowym, w momencie opuszczenia przez Boga, [gdy wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Ps 22,2)], była u Jego boku (por. J 19,25-27).

W ten sposób staje się rzeczą zrozumiałą, że można Maryję nazwać – w odpowiednim znaczeniu – żeńską ikoną Zbawiciela. Kiedy czytamy, że w Wieczerniku przebywali wszyscy, tj. uczniowie, apostołowie, jednomyślnie z Maryją, Matką Jezusową i trwali na modlitwie (por. Dz 1,14), to opisanego tutaj ducha modlitwy nie można pojmować jako tylko sporadycznej postawy, lecz jako pieczęć na Jej życiu, jako istotny rys charakterystyczny. Przedmiot Jej modlitwy jest zrozumiały sam przez się w świetle Jej roli w planie zbawienia.

Również tutaj poświęcała się Ona ze Zbawicielem jako Jego stała Pomocnica i Towarzyszka dla zbawienia świata. Swoje życie ofiary, które było tak bogate i wielkie, że nazywa się Ją bez wahania Królową Męczenników[3], zjednoczyła z męką i śmiercią swego Syna w tym samym celu. A wszystko co czyniła, stanowiło w jakiejś formie przygotowanie Baranka ofiarnego, którego w postanowionym przez Boga czasie oddała za zbawienie świata przez Jego krwawą śmierć na krzyżu.

Narzędzie Maryi jednoczy się na całej linii we wszystkich sytuacjach z Nią i stara się przy pomocy tych samych środków wszędzie i we wszystkich czasach szerzyć królestwo Boże. Mówię celowo: we wszystkich czasach! Jego jedność celu z Matką Bożą jest przecież nie tylko świadoma i całkowita, lecz również trwała. Bez względu na to czy Bóg obdarzy narzędzie łaską zjednoczenia mistycznego w kontemplacji albo czy będzie musiało stale kroczyć ciernistymi drogami poważnych zmagań ascetycznych, nigdy nie zerwie ono łączności z Matką, Służebnicą i Oblubienicą Boga. Jej zadanie życiowe zawsze pozostanie dla niego wzorem.

[1] Zob. Opowiadania o życiu Maryi z powołaniem się na Pismo święte, s. 123; J. Kentenich, Hirtenspiegel, 4002nn.

[2] „Dowód rzeczowy” na to Kościół widzi w Magnificat. Ponadto: J. Kentenich, Grundriss, s. 28nn.

[3] Wezwanie w Litanii Loretańskiej.

Poprzedni wpis
Pielgrzymka do Sanktuarium Królowej Jedności
Następny wpis

Podobne wpisy

Kokpit

Wyobraźnie dzieci porusza widok chyba każdego samolotu, helikoptera, paralotni. Im niżej leci, tym dziecko dłużej z uniesioną i przytuloną do czoła dłonią wygląda powietrznego statku. Pamiętam, jak na osiedlu, na którym się…
CZYTAJ WIĘCEJ

Dochować wierności zawartemu przymierzu Por. J. Kentenich, Narzędzie w dłoniach Maryi, s. 227n  © Copy right Hanna Grabowska Słowa II Aktu Założycielskiego wskazują na cudowną obronę, jakiej niegdyś doznało sanktuarium…
CZYTAJ WIĘCEJ