Maryja zaprasza nas: „Bądźcie TU i TERAZ radośni, silni i ufni w Bogu”.

Maryja zaprasza nas: „Bądźcie TU i TERAZ radośni, silni i ufni w Bogu”.

Impuls na czuwanie adwentowe Rodziny Szensztackiej

Otwock -Świder 29. 11. 2020r.

Razem z całą wspólnotą Kościoła, stajemy dzisiaj u progu świętego czasu Adwentu. Czasu oczekiwania na powrót Jezusa. Czasu naszej tęsknoty za objawieniem Królestwa i Pokoju Bożego.

Ten Adwent jest inny niż wszystkie poprzednie. Co roku przychodziliśmy bowiem w I niedzielę Adwentu do Sanktuarium. Mogliśmy się spotkać, porozmawiać, odczuć piękno, które niesie ze sobą wspólnota Kościoła, nasza Szensztacka Rodzina. Snuliśmy świąteczne plany, podejmowaliśmy wiele ważnych, może wielkich, a może mniejszych postanowień. Nikt z nas nie przypuszczał, że kolejny Adwent przyjdzie nam rozpocząć w zupełnie inny sposób. Mimo to chcemy być razem, choć bez fizycznej bliskości, to w bliskości duchowej, bliskości serc, bliskości wartości, które są dla nas wszystkich ważne i przecież nie zmieniły się tylko pod wpływem trudnych doświadczeń.  Chcemy być razem w domu naszej Matki i Królowej, by Jej zawierzać ten święty czas Adwentu, nasze zmagania z sobą, nasze trudy i postanowienia. Niech symbolem tej jedności będzie świeca, którą każdy z nas zapalił we własnym domu.

Adwent to czas radosnego oczekiwania. Dzisiaj ta radość miesza się być może w nas ze smutkiem, z bólem, z lękiem, z obawą, czy z niepokojem. Postarajmy się to wszystko oddać dzisiaj Maryi.

Ten Adwent jest inny niż wszystkie poprzednie. Wchodzimy w niego bardziej świadomi, odczuwamy, ze wokół nas dzieją się sprawy, które przerastają nasze postrzeganie. Nadszedł dla nas bowiem czas Adwentu, który jest  bardzo konkretną duchową walką. Bardzo konkretnym czasem oczyszczania naszych serc. Bardzo konkretnym czasem zmagania się z wieloma rodzącymi się w nas pytaniami, niepewnością jutra, uczuciem niebezpieczeństwa czy rozczarowania. Świat który jest wokół nas z jednej strony, staje się coraz bardziej agresywny, a zło zdaje się być coraz bardziej zuchwałe. Z drugiej strony brakuje nam jasnych wskazań, jak mamy w tym wszystkim żyć, jak mamy to wszystko rozumieć. Czujemy się w tym zagubieni i bezradni. I w ten czas, w tę naszą niepewność przychodzi do nas Maryja ze swoim zaproszeniem – „Bądźcie TU i TERAZ radośni, silni i ufni w Bogu! Tak jak ja jestem, jak uczę was przykładem mojego życia”.

Zastanówmy się pokrótce jak odczytać te słowa zaproszenia Maryi, by pomogły nam przejść przez święty czas Adwentu i dobrze, go wykorzystać.

  1. Bądźcie TU i TERAZ”…

To zaproszenie by żyć chwilą obecną, by bardziej być niż mieć, by nie odkładać na jutro ważnych spraw, by czuwać. Być gotowym. Mieć czyste serce, które nie lęka się, bo ma swoje schronienie w Bogu. Być jak dziecko – pewne,  że  Dobry Ojciec chce jego dobra i nad wszystkim czuwa.

Być TU i TERAZ” to także dbanie o własne serce, by było zawsze, każdego dnia w bliskości, w Obecności Boga. To życie w łasce uświęcającej i bez ważnej przyczyny nie unikanie sakramentów świętych, a szczególnie Eucharystii. Stając u progu tego Adwentu, który jednocześnie rozpoczyna drugi rok poświęcony Eucharystii w Kościele, trzeba podkreślić, że Kościół żyje dzięki Eucharystii. Tylko na Eucharystii poznajemy Chrystusa. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Włoch ks. kardynał Gualtiero Bassietti tak napisał w liście do swoich wiernych: ”Eucharystia, zwłaszcza w tym trudnym czasie pandemii, nie może pozostawać na marginesie naszego życia, ale musi zostać umieszczona z jeszcze większą siłą w centrum życia chrześcijańskiego”.

„Być TU i TERAZ” to także pilnowanie swego serca, a także serc swych dzieci, by nie wpuszczać do nich tego, co niesie zamęt  i niszczy pokój w nas i naszych rodzinach.

Być TU i TERAZ” to wezwanie do odczytywania znaków czasu z Bożej perspektywy, tak jak odczytywała je Maryja, aby odważnie stawać w obronie Bożych wartości. Dzisiaj Pan Bóg wzywa nas bardzo konkretnie do uświadomienia sobie, co jest dla mnie, osobiście najważniejsze. Co jest wartością mojego życia. Wzywa nas do odważnego świadczenia o wierze, bo świat chce podeptać, to co dla nas drogie i ważne. Choć w pierwszym odruchu to poczucie utraty naszego dotychczasowego sposobu życia i postrzegania rzeczywistości budzi w nas lęk, a może nawet zwątpienie. Bo oto wystarczył niespełna rok, a kościoły opustoszały. Wystarczył jeden, czy drugi atak na Wspólnotę Kościoła i kościoły, w których się modlimy byśmy sami bojaźliwie zaczęli uderzać w Kościół, zamiast składać za niego nasze modlitwy i ofiary. I właśnie w tym czasie Pan Bóg wzywa nas do odwagi w świadczeniu o swojej wierze. Ale nie do takiego bezrefleksyjnego powtarzania i wmawiania sobie – „nie boję się”. Taką postawę wobec panoszącego się zła można nazwać raczej naiwnością. Pan Bóg wzywa nas byśmy raczej przemadlali lęki, które się w nas rodzą w związku z tym, co nas otacza. Przemadlali i czynili z nich wkłady do Kapitału Łask. Powinniśmy, tak jak Maryja, przemadlać nasze lęki, jakie by one nie były i czego by nie dotyczyły, powinniśmy nieustannie odnawiać nasze fiat wobec Bożej woli, by mieć odwagę przyjmować ciągle na nowo Chrystusa do swego życia i nieść Go innym. Pan Bóg chce mieć nas wolnymi od lęku, bo lęk jest przeciwny miłości. Paraliżuje nas i zakrzywia naszą rzeczywistość, odbiera nam możliwość właściwego widzenia sytuacji i spraw. Dlatego przemadlanie naszych lęków i oddawanie ich Bogu jest tak ważne. Człowiek zalękniony nie odczytuje bowiem woli Bożej we właściwy sposób. Musimy wyjść ponad strach, który paraliżuje zmysły, aby uwolnić swoje serce i swoją wyobraźnię, od tych wszystkich lękliwych scenariuszy, które rodzą się w głowie siejąc zamęt i niepokój. Musimy wszystko w dziecięcym zawierzeniu oddawać Bogu. Bowiem „wiara nie polega na tym, że ma być tak jak ja chcę, żeby było. Wiara polega na tym, ze ja chcę, żeby było tak jak On chce.” I przyjmuję wszystko, to czego Bóg będzie chciał dla mnie. Tak jak Maryja.

  1. „Bądźcie RADOŚNI…”

 Gdy patrzymy na wydarzenia ostatnich miesięcy, czy ostatnich tygodni to, ta radość jest w nas gdzieś zagubiona. Staliśmy się za bardzo skupieni na tym, na co nie mamy wpływu, a czasami wręcz niepogodzeni zupełnie z tym, co się dzieje, pełni wewnętrznych sprzeczności i zmagania z samym sobą.  I na to doświadczenie Maryją, swoją postawą, również przynosi nam lekarstwo. Radość Maryi wynika z Jej pokory. Z pokornego podejścia do Pana Boga, do siebie samej i do rzeczywistości, w której żyje. Maryja jest dla nas wzorem osoby, które potrafiła uznać i zaakceptować wydarzenia, które się wokół Niej działy. Widziała w każdym wydarzeniu Boga, Jego świętą wolę. Przyjmowała w każdej sytuacji Boży plan wobec swojego życia i to przepełniało ją radością. Maryja była też otwarta na działanie Ducha Świętego w Jej wnętrzu, przez co mogła przynosić owoc radości.  Dzisiaj wielu ludzi żyje w świecie fantastycznym, wirtualnym, żyje w przeszłości, albo już w przyszłym stuleciu. żyje wszędzie, tylko nie TU i TERAZ. Tymczasem postawa pokory wobec otaczającej nas rzeczywistości wymaga od nas postawy prawdy wobec siebie samego. Wymaga uznania, że każda, nawet przykra rzeczywistość, jest drogą do pojednania z sobą samym, z drugim człowiekiem, z Panem Bogiem. W ten sposób człowiek staje się wolny i radosny wewnętrznie. Wszystko co nas w życiu spotyka jest łaską. Jeśli Pan Bóg dopuszcza w naszym życiu czas trudny, czas zmagania lub cierpienia, to On wie dlaczego to robi. Mogę tego po ludzku nie rozumieć, ale Pan Bóg wie dlaczego.

Czy potrafię, jak Maryja, żyć tym, co Pan Bóg mi przygotował? Czy potrafię akceptować rzeczywistość, w której zostałem postawiony? Czy oddaję Duchowi Świętemu, moje niepokoje, aby swoją mocą napełniał mnie radością i pokojem serca?

  1. „Bądźcie SILNI…”

Jednak by w pełni świadomie być TU i TERAZ musimy wiedzieć: (1.)kim jesteśmy, (2.)skąd pochodzimy i (3.)dokąd zmierzamy. Musimy poznawać i odkrywać wielkość i piękno swego powołania, przyjmować je z otwartością serca i szczerze Panu Bogu za nie dziękować.  Bo źródłem naszej siły, nie jest miecz i zbroja, ale świadomość tego, kim jesteśmy. Jak wielką wartość mamy w oczach Boga. Jak bardzo Pan Bóg nas kocha. Takiej postawy możemy uczyć się od Maryi.

Ona bowiem pokazuje nam jak żyć świadomością, że jestem DZIECKIEM BOGA, DZIEDZICEM, WYBRANYM, JEDYNYM, NIEPOWTARZALNYM, UMIŁOWANYM SYNEM, UMIŁOWANĄ CÓRKĄ BOGA OJCA. Moje życie ma wspaniały sens, bo nadał mu go sam Bóg. Od poczęcia jestem człowiekiem. Moje życie jest święte, każde życie jest święte, bo jest Bożym darem. Moje życie nie należy do mnie. Tylko Pan Bóg może decydować o życiu i śmierci. Tego nie wolno nam nigdy podważać, ani zapominać. Bo to jest nasze jestestwo. Świat brutalnie atakuje życie ludzkie u jego początku. Stara się nam wmówić, że to tylko zlepek komórek, który można w dowolnym momencie, zgodnie z wolą matki usunąć. My wiemy, że tak nie jest, a głos Boga w obronie tych najmniejszych, który jest wyrażany słowami Kościoła jest dzisiaj lekceważony i zakrzykiwany w wulgarny sposób. Mimo to, a może właśnie dlatego stawajmy każdego dnia mężnie w obronie świętości życia.

Brońmy też świętości naszych rodzin. Każdy z nas zrodził się w rodzinie. Tak to pięknie Pan Bóg przewidział. Nawet dla swojego Jednorodzonego Syna, Pan Bóg nie przewidział innej drogi przyjścia na ten świat. Jezus swoimi narodzinami i życiem ukrytym w Nazarecie UŚWIĘCIŁ RODZINĘ i nadał jej szczególną godność, a także postawił przed nią wielkie zadanie – kształtowania, wychowywania i przygotowywania dla Kościoła, ale i dla świata nowego człowieka. Dlatego tak wielka walka o rodzinę, by ją zniszczyć, podeptać, rozbić jej jedność, nadać nowe znaczenie pojęciom matki i ojca. Przedefiniować pojęcie małżeństwa. Walka toczy się nie tyle o same pojęcia, co o tożsamość rodziny. O to, by przestała być ostoją wartości, ostoją wiary, ostoją patriotyzmu. Bo przecież jeśli uda się zniszczyć rodzinę, to uda się zniszczyć poszczególne osoby. Bowiem jakie rodziny tacy kapłani, tacy nauczyciele, tacy lekarze, tacy urzędnicy, politycy itd.  Taki też cały Kościół. Dlatego brońmy naszych rodzin, naszych dzieci. Rodzina musi być silna Bogiem. Tylko rodzina, która się razem modli pozostaje zjednoczona, a lekarstwem na ból zadawany sobie wzajemnie w rodzinach jest miłość. Kochajmy nasze rodziny, naszych współmałżonków, nasze dzieci, rodziców, rodzeństwo, dziadków i dalszych krewnych. Kochajmy ich, bo każdy z  nas jest darem dla drugiego. Może warto u progu tego Adwentu zastanowić się ile w nas jest słów miłości wobec własnej rodziny, a ile słów krytycyzmu i ciągłego niezadowolenia? Ile razy widzę w swoich najbliższych coś dobrego i ile razy im o tym mówię, by ich podnieść na duchu? Czy modlimy się wspólnie? Czy potrafimy się przepraszać za wyrządzane sobie wzajemnie zło? Nasza siła jest bowiem w życiu w prawdzie i w zgodzie z Panem Bogiem i drugim człowiekiem.

Mówiliśmy już o wezwaniu nas przez Pana Boga do obrony wartości świętości życia i do obrony wartości rodziny. Została nam jeszcze jedna przestrzeń, o którą w szczególny sposób powinniśmy się troszczyć  i dbać.  Tak jak każdy z nas fizycznie rodzi się w rodzinie, tak duchowo rodzimy się, poprzez sakrament Chrztu Świętego, w Kościele. Jesteśmy Kościołem Chrystusa – jedynym, świętym, apostolskim. Tak wyznajemy w CREDO. Kentenichowe „dilexit Eclessiam” to wezwanie nas by TU i TERAZ kochać Kościół. Kochać Kościół na zawsze i wiernie. Mimo jego wad i grzechów, które są przecież w Kościele obecne od początku jego powołania, a które dotykają nas i bolą. Ale przecież uczniowie nie zostawili Jezusa tylko dlatego, że był w ich gronie Judasz. Tak samo i my, jesteśmy wezwani do wierności Kościołowi. Nie oznacza to, że mamy udawać, że w Kościele nie ma grzechu. Jest. Widzimy go i nazywamy. Jesteśmy Kościołem grzeszników, i dlatego potrzebujemy nieustannego nawracania się. Dlatego tak bardzo wypatrujemy narodzin Zbawiciela, który swoją łaską wyjednał nam zbawienie. Ale nasza troska o Kościół nie ma polegać na zniesławianiu go, czy też publicznym wytykaniu błędów. Jako Wspólnota Kościoła jesteśmy rodziną i nasze sprawy powinniśmy stanowczo i konkretnie załatwiać, ale we wnętrzu naszej rodziny, a nie z tymi, którzy są poza Kościołem i nigdy się z nim nie utożsamiali. Jesteśmy też, każdy z nas z osobna, powołani do tego, by się wzajemnie wspierać i umacniać. Pomagać sobie modlitwą, ofiarą, postem. W tych trudnych czasach, gdy siły złego próbują przenikać do Kościoła i niszczyć go, aktualne staje się pytanie, które Pan Jezus postawił św. Piotrowi: czy miłujesz mnie? Dzisiaj Pan Jezus pyta każdego z nas czy miłujesz Mnie w Moim Kościele? Czy wspierasz Mnie w Moim Kościele? Czy modlisz się za Moich Kapłanów? I to nie tylko za tych, z którymi, mówiąc kolokwialnie, jest nam „po drodze”, ale też za tych, których nie rozumiem, którzy może mnie gorszą? Czy modlę się za nich? Kościół potrzebuje naszej świętości w życiu codziennym, naszej wierności powołaniu, wypełnianiu swoich codziennych obowiązków z pełnym zaangażowaniem i solidnością. Bowiem świętość Kościoła, to świętość każdego z nas. Kościół potrzebuje, każdy z nas potrzebuje, wzajemnej modlitwy, ofiary  i postu, abyśmy w czasach próby i zmagania umieli wytrwać w wierze. Jak Maryja.

Chrystus umiłował Kościół, bo umiłował każdego z nas. Dzisiaj, gdy tyle ataków na Kościół jako Wspólnotę ludzi wierzących, ale i na kościoły, jako miejsca w których się modlimy, musimy z całą  mocą bronić Kościoła i przypominać słowa św. Jana Pawła II, które z wielkim przejęciem wypowiedział w ……. „[…]bo to moja Matka ten Kościół”.  Matka, która mnie wiedzie do celu mojego życia – do zbawienia.

  1. „Bądźcie UFNI w Bogu…”

Ufni w Bożą miłość, w Boże prowadzenie. Gotowi zawierzyć i powierzyć swoje życie w ręce Boga, by działa się Jego wola, nie nasza. Ponownie jako wzór staje nam przed oczami Maryja. Każde doświadczenie Jej życia, każdy wybór, którego dokonywała odbywał się w duchu pokory i posłuszeństwa Bogu. Posłuszeństwa Jego Świętej woli. Nie inaczej było z wydarzeniami, które dotknęły Maryję i Józefa bezpośrednio przed narodzinami Pana Jezusa – konieczność podjęcia długiej podróży, by wypełnić nakaz prawa. Prawa zarządzonego przez ówczesną władzę. Być może łatwo było te przepisy jakoś ominąć, obejść, jak to się dzisiaj zwykło mówić. Może były jakieś wyłączenia, zwolnienia z obowiązku ich zastosowania. Maryja z Józefem nie szukali jednak swojej woli. Zapewne, po ludzku, Maryja pragnęła w tym czasie bardziej odpoczynku i wyciszenia, mimo to jednak podejmuje trud drogi, w duchu posłuszeństwa Bogu. Maryja jest tak pełna zaufania Bogu, że widzi w każdym wydarzeniu cudowny Boży plan. Wyrusza w tę drogę, choć może przypuszczać, że Dzieciątko, które nosi pod sercem, urodzi się w gdzieś, gdzie Ona nie będzie miała na nic wpływu. Widzi w tym jednak Bożą wolę i bezgranicznie ufa, że Pan Bóg zatroszczy się o nich, skoro ich posyła w nieznane. Czy i ja dostrzegam w wydarzeniach życia codziennego Bożą wolę? Czy umiem rezygnować z własnej woli, z mojego poczucia komfortu, by zawierzyć się Bogu? Czy nie buntuję się, gdy Boża wola jest mi objawiana przez osoby, które może mniej cenię? Czy przyjmuję, ze Pan Bóg może posłużyć się każdą osobą i każdym wydarzeniem, by obdarować mnie łaską? Muszę tylko otworzyć się na Jego świętą wolę. Jak Maryja…

Zakończenie

Na ten rozpoczynający się czas Adwentu, nie życzę Wam przede wszystkim zdrowia, choć i ta łaska jest nam przez Pana Boga hojnie udzielana. Życzę Wam i sobie przede wszystkim wiernego trwania na drodze wiary, byśmy każdego dnia dbali o czystość naszych serc, odważnie świadczyli o Jezusie, często Go adorowali w Najświętszym Sakramencie. Byśmy z miłości do Maryi, podejmowali i wypełniali sumiennie nasze postanowienia adwentowe, oraz z radością i pokojem serca oczekiwali Świąt Bożego Narodzenia.

AMDG

Poprzedni wpis
Modlitwa za Europę
Następny wpis
„Jestem nagim człowiekiem”

Podobne wpisy

keyboard_arrow_up