Formacja wstępna Rodzin przy Sanktuarium Wierności

W dniach 22-25 lipca przy Sanktuarium Wierności w ramach formacji wstępnej odbyły się rekolekcje dla rodzin.

Świadectwa małżeństw uczestniczących w  rekolekcjach letnich dla formacji wstępnej

“ Nos cum prolepia – benedicat Virgo Maria

Szczęść Boże. Mam na imię Mariusz, chcę podzielić się swoimi wrażeniami z pobytu na rekolekcjach małżeńskich, po których zawarliśmy przymierze miłości z Matką Bożą Trzykroć Przedziwną.

            Wspomnę, że to nasze pierwsze w życiu rekolekcje. Na te rekolekcje wybraliśmy się całą rodziną. Podczas pobytu dzieci miały zapewnioną opiekę, a my mogliśmy skupić się na poruszanych tematach. Po przyjeździe na miejsce spotkaliśmy się z wielką otwartością i życzliwością od prowadzących ojca Wojciecha i siostry Olgi, jak i od uczestników spotkania.

            Tematem przewodnim rekolekcji było motto „W ręku garncarza”, czyli jak Bóg nas lepi, jak kształtuje naczynie i co zagraża w budowaniu głębokich relacji w małżeństwie i rodzinie. Na początku myślałem, że to nie dla nas, przecież dogaduję się z żoną, rozmawiamy, rzadko się kłócimy, modlimy się wspólnie, nie ma u nas większych kryzysów. Materiały przygotowane przez siostrę Olgę w zeszytach ćwiczeń dały mi do zrozumienia, że jeszcze nad wieloma rzeczami musimy popracować. Mieliśmy chwilę czasu tylko dla siebie, zaczęliśmy prawdziwie rozmawiać i nawzajem otwierać się przed sobą.

            To był piękny czas pełen błogosławieństwa dla naszego małżeństwa, który ukazał nam prawdę o sobie. W trakcie trwania rekolekcji dotarło do nas, że będąc tak blisko siebie jesteśmy tak daleko, w relacjach, w otwartości do siebie i do innych.

            Na zakończenie rekolekcji odbyła się uroczysta msza święta podczas której zawarliśmy przymierze miłości z Matką Bożą Trzykroć Przedziwną i odnowiliśmy przysięgę małżeńską. Mimo długiej trasy warto było spotkać się z małżeństwami, które mają podobne wartości do naszych. Dziękujemy siostrze Oldze za zaproszenie i ciekawe prowadzenie rekolekcji, siostrze Henryce za pyszne jedzenie, siostrze Ines za opiekę nad dziećmi, a ojcu Wojciechowi za Msze święte i ciekawe prowadzenie rekolekcji pełne humoru”.  Mariusz

„Jechałem na rekolekcje z pewną obawą i trwogą, ale też z przeczuciem, że spotka mnie tam coś niesamowitego. I tak właśnie się stało. Rekolekcje i konferencje zachęciły do głębszego poznania siebie, do spojrzenia na żonę i na rodzinę pod innym kontem. Zostałem zachęcony do pracy przede wszystkim nad sobą. Wisienką na torcie było przymierze miłości z Matką Bożą Trzykroć Przedziwną i niesamowite wzruszenie w trakcie odnowienia przysięgi małżeńskiej”. Grzegorz

„Rekolekcje w Szensztacie były naszymi pierwszymi od paru lat i pierwszymi w ogóle w Szensztacie. Przyjechaliśmy samochodem z mężem i niepełnosprawną córką Anią, (choć mogliśmy przyjść pieszo). Czworo naszych dzieci zostawiliśmy z dziadkami.

Przed samym przyjazdem odczuwałam niechęć uczestnictwa, mąż też miał dużo pracy, ale podświadomie czułam, że to właśnie zapowiada to „coś dobrego” od Boga.

No i odkryłam tam parę nowych rzeczy. Dowiedziałam się, że złe duchy nie mogą czytać naszych myśli. Wyjaśniło mi to, dlaczego tak bardzo Kościół przestrzega przed „otwieraniem ducha, jogą itp.” Poczułam się bezpieczniej i dziękuję Bogu, że tak nas chroni.

Drugie odkrycie – to wspólnota małżeństw bezdzietnych, o których nie mówi się w Kościele, którzy czują się często zapomniani tak jak my czuliśmy kiedyś się zapomniani z naszymi niepełnosprawnymi dziećmi.

Pragnę podziękować ogólnie za opiekę, wspaniale przygotowany program rekolekcji i przepyszne jedzenie”.  Sylwia i Marek z Anią

„Rekolekcje „W ręku garncarza” przy  Sanktuarium Wierności były pierwszymi kilkudniowymi od wielu lat, w których wzięliśmy udział oboje (rok wcześniej braliśmy udział w rekolekcjach on-line). Pozostawienie domu i naszych zobowiązań nie przyszło nam łatwo. Zawierzyliśmy to Maryi, a Ona jeszcze przed wyjazdem pokazała, że z Nią nawet niemożliwe staje się możliwe. Dojechaliśmy.

To był niesamowity czas, którego bardzo potrzebowaliśmy. Konferencje, ćwiczenia, dialog małżeński, modlitwa, Eucharystia, małżeńska adoracja. Możliwość przyjrzenia się sobie (Czy jestem najukochańszą żoną/mężem?), temu jak funkcjonujemy w grupie – razem i osobno (dzięki oddzielnym grupom zadaniowym). Wiele odkryć (osobistych, małżeńskich, z obserwacji innych rodzin biorących udział w rekolekcjach). Przyznaję, że w pewnym momencie przeżyłam załamanie – tyle obszarów wymagających pracy, zestawienie tego jak wygląda nasza codzienność z tym jakby mogła… Poszliśmy do sanktuarium, oddałam wszystko Maryi, powierzyłam jej siebie i nas. „Nic bez Ciebie, nic bez nas” stało się tak bliskie sercu, a ja zaczęłam z ogromną ufnością oczekiwać momentu zawarcia przymierza miłości.

            Nadszedł ten czas. Niedzielna Eucharystia podczas której mieliśmy zawrzeć przymierze miłości z Maryją Trzykroć Przedziwną Zwycięską Królową Szensztatu. Wyjątkowo uroczysta. Wzruszeni odnowiliśmy przyrzeczenia małżeńskie, oddaliśmy się Maryi, zapraszając ją do naszej codzienności i przyjęliśmy medaliki. W miejsce różnych wątpliwości sprzed rekolekcji pojawiły się pokój i radość i duma z przynależności do Ruchu Rodzin Szensztackich. Pierwsze owoce też już widać, drobnymi krokami zmieniamy naszą małżeńską codzienność – oboje pamiętamy o drobnych cnotach, nad którymi postanowiliśmy pracować, dzień rozpoczynamy wspólną modlitwą zawierzenia a medalik przypomina mi w każdym momencie, że nie jestem wobec różnych spraw i sytuacji sama. Mam czułą i  potężną Orędowniczkę – Maryję”.  Ewa

„Na spotkania formacyjne do Przymierza z Maryją zdecydowałem się zachęcony przez żonę, która wcześniej uczestniczyła w spotkaniach dla kobiet. O samym Szensztacie i Ruchu nie wiedziałem wtedy nic, a w temacie Przymierza z Maryją miałem zdanie, że raczej jest to sprawa dla świętszych ode mnie. Ale cóż, żona tak ciekawie opowiadała, że musiałem spróbować.

Z biegiem czasu, i wraz z poznawaniem kolejnych tematów zacząłem uświadamiać sobie, że większość (jeśli nie wszystkie) poruszane treści w bardzo prosty sposób mogę odnieść do swojego życia w różnych jego aspektach. I w ten właśnie sposób coraz bardziej przekonywałem się, że samowychowanie, o którym tak często się w Szensztacie powtarza, jest tym czymś, czego właśnie dziś potrzebuję, aby stawać się lepszym. Dla siebie, dla rodziny, dla żony i… dla Pana Boga.

Dwa lata formacji minęły jak mrugnięcie okiem i nadszedł moment zawarcia Przymierza w czasie rekolekcji letnich, których motto brzmiało: „W ręku garncarza”.

Był to wyjątkowy czas – początkowa nieufność i wycofanie szybko zostały przełamane dzięki prowadzącym rekolekcje: ojcu Wojciechowi i siostrze Oldze. W ich miejsce pojawiła się otwartość na wspólnotę i działanie Ducha Świętego. Temat rekolekcji pięknie obrazował jak mocnymi, a jednocześnie bardzo kruchymi jesteśmy istotami. Natomiast słowa ojca Wojciecha o rachunku sumienia, o jego znaczeniu i sile przywiodły mi na myśl skojarzenie, że w istocie ten prosty codzienny „zabieg pielęgnacyjny” jest RATUNKIEM sumienia. Jest tym, co pozwala nam każdego dnia od nowa wierzyć, że mimo naszych słabości Bóg z nas nie rezygnuje i nas nie odrzuca, bo przecież wciąż na nowo obdarowuje nas swoimi łaskami.

Kolejne dni rekolekcji ponownie przypomniały mi jak istotne jest budowanie głębokich relacji w życiu rodzinnym i małżeńskim, a przy okazji, dzięki podparciu treści tekstem adhortacji „Amoris laetitia” pozwoliły odkryć na nowo głos papieża Franciszka.

Tak przygotowany przystąpiłem wraz z moją najukochańszą żoną Agnieszką 🙂 do Przymierza  miłości z Maryją Trzykroć Przedziwną. I tak jak na początku sądziłem, że to nie dla mnie, tak dziś widzę, że to Przymierze jest jakby uszyte na miarę, dokładnie dla mnie, naszego małżeństwa i rodziny.

Mam też wrażenie, że przez to Przymierze (parafrazując księgę Jeremiasza) Pan Bóg mówi do nas: „jesteście moim ludem, Ja zaś jestem waszym Bogiem”. Tak więc w tym przedziwnym Przymierzu z Maryją, tak naprawdę, przez Jej ręce oddajemy się Bogu. To wielka korzyść być w rękach Boga, 
ale i wielka odpowiedzialność”.   Jarosław

„Bardzo cieszę się, że wraz z całą rodziną, żoną i dwoma synami byliśmy na ostatnich rekolekcjach przygotowujących do zawarcia Przymierza Miłości z Trzykroć Przedziwną Matką Bożą z Szensztatu.

Na początek chciałem podkreślić, że od urodzenia mieszkamy w Otwocku i jako dziecko uczęszczałem do pobliskiej Szkoły Podstawowej. Nigdy jednak nie przypuszczałem, że Maryja zaprosi mnie i moją małżonkę do współtworzenia Dzieła Rodzin Szensztackich. Będąc ministrantem, a później lektorem zawsze byłem blisko Boga i Maryi i myślę, że dzięki temu umiałem docenić dar Boga w postaci mojej żony, z którą wcześniej chodziliśmy razem do klasy do Gimnazjum i Liceum. W tym czasie nawiązała się bliższa przyjaźń, później miłość i w dość młodym (jak dla rówieśników) wieku wzięliśmy Ślub.

Do samego kontaktu z Szensztatem namówiła mnie żona Beata, a ja pomimo początkowych oporów szybko doceniłem wkład jaki daje nauka Kościoła i Ojca Józefa Kentenicha w funkcjonowanie małżeństwa i rodziny w dzisiejszych czasach. 

Czas przygotowań do zawarcia przymierza z Maryją to czas ciekawych spotkań z s. Olgą  innymi małżeństwami, a także czas randek małżeńskich, które faktycznie skłaniają do refleksji, rozmowy i wyznań, na które normalnie nie ma czasu, lub odwagi…

Same rekolekcje zostały perfekcyjnie przygotowane przez s. Olgę merytorycznie i logistycznie. Nauki o. Wojciecha w prosty sposób nawiązywały do naszego życia i miłości, która jak glina wymaga wody i obróbki, w postaci drobnych gestów, które utrzymują ją wilgotną, podatną na formowanie i otwartą na działanie garncarza, którym jest Bóg.

ON będąc Stwórcą wie co dla nas jest najlepsze, ale żeby czerpać z Jego łaski musimy stać się podatni i umieć słuchać co do nas mówi. 

Przed rekolekcjami przestrzegała siostra, że zły może nas w różny sposób zniechęcać do zawarcia przymierza z Maryją. W moim przekonaniu faktycznie tak było i w naszym przypadku, gdzie od pewnego czasu między mną i moją żoną dochodziło do sprzeczek i kłótni, głównie z mojego powodu, gdzie często nie wiedziałem nawet z jakiej konkretnie przyczyny. Może to stres związany z pracą i domem, spotęgowany działaniem złego?… Wówczas zwracając się w modlitwach różańcowych i w Litanii Loretańskiej do Maryi, w pewnym momencie poczułem ulgę i zupełną zmianę nastawienia do życia. 

Wówczas jakiekolwiek obawy i niepewność do drogi którą mamy rozpocząć z Maryją u mnie zupełnie minęły. Czekałem kiedy to już nastąpi. Wiem, że to dopiero początek i czeka nas jako małżeństwo dużo pracy choćby we wspólnej modlitwie małżeńskiej, czy podejściu do dzieci jako centrum rodziny, na wzór Rodziny Nazaretańskiej. 

Chętniej będziemy także sięgać do literatury opisującej spuściznę ojca Kentenicha, która moim zdaniem w dzisiejszych czasach powinna być szeroko propagowana małżeństwom. W moim odczuciu pomogłoby  to w utrzymaniu prawidłowych relacji wśród wielu małżonków, bez konieczności chodzenia do poradni psychologicznej. Jak to kiedyś siostra powiedziała, tylko uczestnictwo małżeństw w formacjach jakim jest np. Szensztacki Ruch Rodzin, umożliwi w dzisiejszych zlaicyzowanych czasach bycie normalnym, porządnym człowiekiem z zasadami i kręgosłupem moralnym. W czasach gdy niby się jest katolikiem, ale marazm i przyzwyczajenie znieczula, a także uniewrażliwia na zło tego świata.

Chciałbym serdecznie również podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji i przebiegu rekolekcji, szczególnie siostrze Oldze, s. Ines, s. Henryce, ojcu Wojciechowi i wolontariuszkom: Kamili i Zosi, które bez wytchnienia opiekowały się dziećmi.Bóg Wam Zapłać”.  Łukasz

„We wrześniu 2017 roku udaliśmy się z mężem na rekolekcje prowadzone przez świeckiego ewangelistę Witka Wilka z głęboką nadzieją, że te kilka dni duchowej zadumy i wycieszenia wystarczą by Bóg spełnił  nasze silne pragnienie posiadania dziecka.  Podczas modlitwy wstawienniczej nie padły jednak żadne deklaracje dotyczące uzdrowienia i daru rodzicielstwa.  Usłyszałam za to, że Pan Bóg widzi mnie we wspólnocie.  Rozczarowana odrzuciłam zaproszenie i przez 2 lata nie podjęłam żadnych kroków w tym kierunku głównie z dwóch powodów. Po pierwsze nie wiedziałam jak się do tego zabrać, po drugie miałam błędne skojarzenia ze wspólnotą taktując ją jako elitarne miejsce dedykowane wzorowym Katolikom.  Pan Bóg wyciągnął pomocną rękę i w październiku 2019 roku postawił na naszej drodze kolegę, który zaprosił nas do Szensztatu w Otwocku na spotkanie formacji małżeństw posiadających już potomstwo.  Mając w pamięci  refleksję grupy charyzmatycznej oraz kierując się ciekawością, choć z lekką obawą z racji naszej bezdzietności,  tym razem przyjęłam zaproszenie i wspólnie z mężem zdecydowaliśmy się pójść na jedno spotkanie. Oczarowani wyjątkową atmosferą panującą we wspólnocie, pomimo wielu trudnych momentów w wydłużającym się okresie bezowocnych starań o potomstwo,  szczęśliwie  dobrnęliśmy aż do przymierza miłości z Matką Bożą Trzykroć Przedziwną w powiększonym już składzie, bo w towarzystwie naszej 10 miesięcznej cudownej, wymodlonej córeczki Julii.  Cud rodzicielstwa, którego doświadczyliśmy jest najlepszym dowodem na to, że warto żyć w pełnym zaufaniu i oddaniu Panu Bogu. Kilka lat temu nie postrzegaliśmy problemu niepłodności w optymistycznych barwach, ale dziś przewortnie jesteśmy wdzięczni za to wyzwanie, bo okazało się ono błogosławieństwem. Otrzymaliśmy dar czasu, który staraliśmy się wykorzystać jak najlepiej potrafimy. W trosce o nasze małżeństwo regularnie uczestniczyliśmy we wszystkich spotkaniach i letnich rekolekcjach poprzedzające zawarcie przymierza, które w między czasie okazały się świetną inwestycją i niepowtarzalną szansą do samorozwoju, umocnienia wiary, pogłębienia więzi małżeńskiej, zdobycia  rzetelnej wiedzy i praktycznych narzędzi do budowania zdrowych relacji małżeńskich, poznania nowych przyjaciół wyznających te same wartości, spędzenia miło wolnego czasu.   Przymierze miłości jest pięknym zwieńczeniem podjętego wysiłku pracy nad sobą oraz gorliwej modlitwy i jednocześnie duchowym zobowiązaniem do  podejmowania dalszych trudów samowychowania i trwania w modlitwie w Dziele moralno-religijnej odnowy świata. Nie sposób wyrazić naszej wielkiej radości i serdecznej wdzięczności dla Matki Bożej, która wybrała nas na swoich ‘posłanników’”.  Kasia

„Miłość cierpliwa jest…

   Na rekolekcje z zawarciem przymierza Miłości przy Sanktuarium Wierności w Otwocku dojechaliśmy z mężem nie bez przeszkód, spóźnieni o jeden dzień… W moim odczuciu czas rekolekcji przypominał Triduum Paschalne, nie tylko dlatego, że trwały one od czwartku do niedzieli, ale również dlatego, że doświadczyłam trudności przez pierwsze trzy dni i radości w dniu ostatnim.

   W piątek, 23.07 rozmawialiśmy z mężem o jedności, która była tematem tzw. I stacji Drogi Małżeńskiej. Rozważanie to pomogło nam porozmawiać ze sobą o tym, co łączy nas i co różni, a mężowi także wyznać swoje prawdziwe nastawienie do mnie. Wiele ze słów, które usłyszałam były dla mnie przykre, ale rozumiem, że nawet bolesna prawda jest wyzwalająca i to, że wybrzmiewa też jest łaską, za którą dziękuję Bogu.

   Punktem zwrotnym następnego dnia był dla mnie czas Mszy Świętej. Tuż przed Nią to ja spisałam na kartce cały ból, który chowałam w sobie. Pozwoliłam mężowi, aby przeczytał fragment o moich uczuciach zanim wrzuciłam tę moją małą ofiarę do symbolicznej stągwi przed ołtarzem, wylewając łzy smutku i prosząc Jezusa, by okazał swoją chwałę raz jeszcze i przemienił je w radość. Rzeczywiście, smutek zaczął powoli schodzić ze mnie tak, że „pogodny wieczór” upłynął również dla mnie bardzo wesoło.

   Niedziela była dla nas dniem niezwykle uroczystym, kiedy mogliśmy odnowić nasze przyrzeczenia małżeńskie i oddać troskę o nas Matce Bożej Trzykroć Przedziwnej, jednocześnie Najmilszej Córce Boga Ojca i Oblubienicy Ducha Świętego. Poczułam po raz pierwszy od dłuższego czasu, że nasz związek jest ważny, dlatego jesteśmy niezwykle wdzięczni o. Wojciechowi oraz Siostrom z Instytutu Szensztackiego za ofiarę, by troszczyć się o rodziny, za modlitwę, słowa pouczenia, które zdawały się być „uszyte na miarę” dla nas, za staranne materiały, które są inspiracją do dialogów małżeńskich, za serdeczną gościnę, a także za śliczne pamiątki, wśród których fragment glinianego zbitego dzbana, symbolizującego nasze człowieczeństwo z napisem „CIERPLIWOŚĆ” – zaproszeniem, by dbać i pielęgnować tę pierwszą, wg hymnu Św. Pawła Apostoła, cnotę Miłości. Wielkie Bóg zapłać”.  Emma i Wojciech

Poprzedni wpis
Z Maryją i jak Maryja…
Następny wpis
Kokpit

Podobne wpisy

Komunikat

Komunikat Pragniemy poinformować, że Msze św. w dniu 18 listopada 2020 roku w Sanktuarium Królowej Jedności w Zabrzu Rokitnicy nie będą odprawiane. SANKTUARIUM jest OTWARTE każdego dnia aż do zmroku…
CZYTAJ WIĘCEJ
keyboard_arrow_up