Ukochany

Ukochany. 

            O poranku, chyba każde małżeństwo ma swoje poranne rytuały, czyli czynności, które wykonujemy razem z upodobaniem, pielęgnując wzajemną więź, obdarzając się wzajemną dawką szczerej życzliwości i uwagą całkowicie zwróconą ku sobie nawzajem, pomimo tego, że rozmawiamy o rzeczach błahych i wydarzeniach przeżytych lub planowanych. Można dostrzec głębokie westchnienia lub zauważyć dziubek uroczy, jaki małżonek robi przy piciu kawy – cudny. Małe detale stają się powodem podziwu. Małżonka jeszcze bez tynku, a mąż rozczochrany. W naszym domu jedną z czynności, jakie wykonujemy razem lub osobno, zależnie na jaką zmianę pracuję, jest słuchanie czytań z dnia, tj. nasłuchujemy, co Bóg mówi do Kościoła, swojej Oblubienicy. Tym, co udało nam się dosłyszeć, chcemy się z Wami podzielić. Może to mieć wielkie znaczenie dla naszego postrzegania siebie samego i Ukochanego Boga, oraz tego czego On pragnie, aby się zadziało pomiędzy nami, to znaczy pomiędzy nami a Nim, pomiędzy Tobą i Tobą, Tobą, mną i Tobą, a Nim. Każdy z osobna jest podmiotem Jego miłości. 

            Tekstem, który słuchaliśmy, była Pieśń nad Pieśniami, w którym oblubienica mówi o Ukochanym. Tę księgę Starego Testamentu polecam wszystkim, bo w niej Bóg może poruszyć i ożywić najgłębszą tęsknotę, jaką nosimy w swoim sercu, tzn. najintymniejszą relację z Nim samym. Używając starotestamentalnego języka powtórzeń: intymność intymności, czułość czułości, nieustanną obecność Obecności przeżywaną każdego dnia. Grubo!? Jeżeli to pragnienie jest w nas, to ono jest w Bogu względem nas miliard razy intensywniejsze? Jeżeli Oblubienica mówi o Bogu jako Ukochanym, ku któremu kieruje wszystkie swoje tęsknoty i nadzieje, to jaką pasją w miłości ku nam wyróżnia się Miłość przedwieczna? Czy i On nie mówi z czułością do nas od wieków, mnie i Ciebie: ukochany, ukochana. Każde serce porwane tą Miłością do szaleństwa miłości, przeżywa całym swoim jestestwem, skrawek po skrawku, jaki Bóg odkrywa przed nią – Jego istotę, Miłość. Chcemy przeciwstawić temu biblijnemu obrazowi wyłącznej miłości, to co proponuje współczesna tendencja kultury użycia, zużycia lub jak to powiedział św, Jan Paweł II, kultura śmierci. Widzę tutaj dużą rozbieżność pomiędzy biblijnym Ukochanym, a kochankami tego świata w postaci osób, pragnień, przyzwyczajeń, lenistwa, odrętwiania unieuzdalniającego nas do hojnej miłości. Kierując swoje oblicza serc ku tym kochankom, odwracamy je od Ukochanego. Jedną z interpretacji jaką słyszałem na temat drugiego przykazania, brzmiała mniej więcej w ten sposób: niech nic nie będzie pomiędzy twoim i moim Obliczem. Tutaj można przywołać logo roku miłosierdzia, gdzie owca jest oko w oko z Ukochanym, Bogiem, Chrystusem, Panem i Odkupicielem. Kilka aspektów, które mogą poruszyć nasze serca chcemy Wam ukazać. 

Wierność:  

  1. Wierność Ukochanego – to jest cecha miłości, bez której nią nie jest. Bóg w swej istocie jest miłością i Jego wierność nie podlega dyskusji. On jest zawsze taki sam. My sami jesteśmy w tej wierności Jemu niestali. Tak byśmy chcieli, by czasami nasze drogi się krzyżowały, byśmy jak kochanka, Go spotykali, kiedy mamy na to ochotę. Rozdarte jest Jego Serce gorejące miłością. On chce być miłością naszego życia. Pieczęcią wierności Boga jest śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, a upewnia nas o tym Duch Święty, który wraz z Ojcem i Synem wydobywa nas z naszych otchłani grzechów, czyni dzieckiem. On jest dowodem osobistym, Jego osobistej miłości. 

  2. Wierność kochanka – ta cecha jest mu obca, bo wymaga stałości, a on raczej na emocjach bazuje, które jak tsunami przychodzą i potrafią sporo namieszać w rozumnym patrzeniu na siebie samego, ludzi i rzeczy. One są najczęściej marnymi doradcami. On jest nastawiony zdecydowanie na ekscytację, pożądliwość, która musi być niezwłocznie zaspokojona, tu i teraz, nie licząc się z konsekwencjami. Wierność kochanka można porównać do wspomnianej wcześniej fali tsunami. Przychodzi pod różnymi postaciami i uwodzi, a kiedy pójdziemy z nim „na całość”, to odchodzi, pozostawiając nas samych ze zgliszczami rzeczywistości, którą wcześniej pielęgnowaliśmy. Wracając powtórnie do niego stajemy się jego niewolnikami.  

Ufność: 

  1. Ufność Ukochanego – Bóg polega na nas. Co to znaczy właściwie – polegać? Zależeć całkowicie od. To jest prawda dotycząca naszej wolności we wchodzeniu z Nim w głębie relacji. ON otwiera przed nami swoje Serce, odkrywa się nawet do tajemnicy ranienia przez nasze grzechy. Pomimo to, całą głębię swojej miłości czyni dostępną w tajemnicy pojednania sakramentalnego, bo wie, że bez łaski uświęcającej cały nasz wysiłek miłości będzie tylko wzdychaniem do Nieznanego, dotykaniem ledwie granicy Nieskończonego, z którego ust nie bylibyśmy w stanie dosłyszeć naszego imienia po dwakroć wypowiadanego. On, Ukochany swoje poleganie na naszej wolności w odkrywaniu przed Nim tajemnicy głębi naszych serc umacnia swoją łaską, czyni możliwym trwanie w Nim pomimo naszej rzeczywistej nędzy. Przepaść istoty pomiędzy Bogiem, a człowiekiem została zasypana Bożym miłosierdziem w Chrystusie, Panu naszym. Kiedy spotka się nasza naga wola pozbawiona złudzeń i wola Boga, wraz z łaską objawienia, poznania Jego samego, wówczas są przełamywane wszelkie bariery naszej nieufności.  

  2. Ufność kochanka – to raczej mrzonka. On nie ufa, ponieważ polega tylko na pozorach, jakie sam stwarza. Czy kłamca, który nieustannie zwodzi i oszukuje jest w stanie zaufać. Raczej mierzy wszystkich miarą swojego krętactwa i stara się kontrolować wszystko i wszystkich, wprowadzając tych których oszukuje w spiralę kłamstw i krzywd, jakie muszą one zrodzić. Wykorzystuje ludzi do zabawy jak marionetki, do zużycia, aż się zepsują i staną się jemu bezużyteczni, odłączeni od Ukochanego, chociaż można ich wykorzystać do zwodzenia innych. Obraz samego siebie, jaki ukazuje tym, których zwodzi jest tak atrakcyjny, choć nieprawdziwy i pozbawiony krzty sumienia. Jego dewiza to ZABAWMY SIĘ. Koszty i skutki są nieistotne. Powiedzieć kocham i zaraz potem porzucić stanowią element gry. Kto tańczy z grzechem, który pociąga, niech się nie spodziewa niczego dobrego, bo tańczy z niedźwiedziem grizli, który może zrobić człowiekowi krzywdę, a grzech z pewnością jest w stanie rozszarpać na strzępy samego tancerza oraz jego rodzinę. To porównanie grzechu do kochanka jest zaczerpnięte z Biblii, gdzie Bóg często wyrzuca Izraelowi, że odwraca się od Niego do kochanków bałwochwalstwa. Grzech jest bałwochwalstwem. Diabeł zawsze bawi się z nami i nami naszym kosztem, czyniąc zamęt, niszcząc, zabijając w człowieku pragnienie spotkania z Ukochanym.  

Prawda: 

  1. Ukochany Bóg jest samą prawdą, ku której najgłębsza głębia w nas wzdycha. Czujemy respekt, bo to tak, jakby świeca zbliżała się do słońca. Pomimo tego, że czujemy się tak bardzo niepodobni do Boga, bo jesteśmy samą nędzą, jakby powiedziała s. Faustyna, to jesteśmy nędzą w objęciach Miłości, ogarniętą miłosierdziem niezgłębionym. Czy ta prawda o nas i historii naszych niewierności jest przeszkodą dla Boga? Nie! Świeca niczym nie zasłonięta, żadnym kłamstwem, zaczyna cała płonąć słońcem, nie tylko knotek, a reszta czeka. Prawda o Miłości przenika całą naszą istotę. Bóg dzieli się żarem miłości i zaczynamy płonąć żarem miłości do tych, których On miłuje, Jego miłością. Tutaj rodzi się gorliwość szaleńcza, gwałtowna, kreatywna, bo Ukochany już nie może się doczekać tych, do których nas posyła. Zdolność do ofiary, poświęceń, pokuty, zadośćuczynienia staje się językiem miłości. Prawda i miłość złamała nasz lęk i obawy o samego siebie. Doświadczyliśmy przekonującej siły Miłości, poznaliśmy, przyjęliśmy Ją i przejęliśmy się Nim do głębi. Jedynym znanym językiem jaki chcemy i możemy używać, to język miłości. W prawdzie jesteśmy wolni, zdolni do odkrywania samego siebie w Bogu bez lęku, więc Ukochany nie musi już szukać nas i pytać: Gdzie jesteś?, bo spoczywamy na Jego piersi bezpieczni. Ukochanemu zależy na nas, na naszym szczęściu oraz tych do których nas posyła i tych, których nam powierza w rodzinach.  

  2. Kochanek ukrywa swoje oblicze i prawdę o sobie, oraz o skutkach obcowania z nim. On nie dba o to, co się będzie z nami działo potem, po wszystkim. Jakoś to będzie! Daje nam zafałszowane tu i teraz, bez kontekstu odnoszącego się do tego kim byliśmy, kim teraz i tutaj jesteśmy i tego jakie skutki może przynieść w przyszłości „przygoda z nim bez zobowiązań”. To, co w nas go interesuje, to nasze namiętności i emocje, łakomość i słabości, które nie są dobrymi doradcami, ponieważ są jak rozkapryszone dzieci żądające zaspokojenia w tej chwili, natychmiast, bezrefleksyjnie obiektu swoich niespokojnych pragnień. Tego „tupania w nas i wrzasku” tych rozkapryszonych bajtli z pewnością wielokrotnie doświadczyliśmy w swoim wnętrzu. Tego kochasia podstawia nam pod nos nieustannie, jego ojciec, który ma wynaturzoną osobowość mordercy pałającego żądzą zabicia każdego istnienia ludzkiego z powodu nienawiści do Ukochanego Boga, którego miłością wzgardził. Kłamstwo i pogarda, to drugie jego imię. Czy ktoś z takim „rodowodem” nadaje się do tworzenie czegokolwiek poza smutkiem, zniszczeniem, rozpaczą, zwątpieniem, rozbiciem i wieczną samotnością pełną goryczy i nienawiści do siebie samego i Boga, który pozwolił nam odebrać plon, tego co posialiśmy? Nie tańczcie z tym kochasiem, nawet nie patrzcie w jego stronę. To, co mówi przysłowie „Kto z kim przystaje, takim się staje.” nabiera szerszego kontekstu w tej perspektywie. 

 
             To są różnice, jakie zauważyliśmy i którymi chcieliśmy się z Wami podzielić. Tematyka z pewnością nie jest jeszcze wyczerpana, bo istnieje nieskończona ilość płaszczyzn stanowiących przepaść niezasypywalną pomiędzy Ukochanym Bogiem a kochankiem – grzechem. Tak, jak są ludzie bezwarunkowo z własnej woli oddani Bogu, tak są również ludzie bezrozumnie oddani grzechowi. Można powiedzieć, że są jego tancerzami, rzecznikami, propagatorami, niewolnikami bez przyszłości, owcami na rzeź prowadzonymi przez rzeźnika, mającymi zwieść ku przepaści wiele innych owiec ze stada Ukochanego Boga. Tych ludzi Bóg kocha taką samą miłością, jak nas. Może są jak niewidomym, zanim nie spotkał Chrystusa, by podążać za Nim. O tyle świat będzie życiodajnym środowiskiem, o ile ludzie będą dawać posłuch Ukochanemu Bogu, a nie mordercy, o ile będą odpoczywać na Jego piersi, a nie będą tarzać się we wszystkim, co ludzkości zaproponuje pod pozorem dobra ten Kłamca. Z pewnością sami znajdziecie wiele innych różnic.     

            Cóż więc możemy zrobić? Możemy jaśnieć miłością i miłosierdziem Boga. On sam chce w nas to wszystko pokazać w naszym świecie. Mówię “naszym”, ponieważ to jest zasięg naszego działania, nasz świat. Nasze tu i teraz każdego dnia, zanurzone i podporządkowane Jego miłości, przeżywane aktywnie z Nim naszą nawróconą miłością. Czy to jest błahe i nieistotne zadanie, jakie Bóg przed nami stawia? Bynajmniej! Czy droga, jaką jest Szensztat w Kościele, nie zmierza do tej pełni człowieczeństwa, jakiej pragnie dla nas Bóg. Nie dziwię się, że o. Kentenich mówi o Szensztacie, jako ulubionym dziele Maryi. Ja, Ty, My jesteśmy oczkiem w głowie naszej Zwycięskiej Królowej z Szensztatu. Podążajmy pewnie tą drogą ufni jak dzieci. 

Mariusz Borkowski

Poprzedni wpis
Następny wpis
„Nie ustawajmy w czynieniu dobra. W odpowiednim czasie zbierzemy plon, jeśli teraz niczego nie zaniedbamy”. (Ga 6,9)

Podobne wpisy