Wioślarze – wolni i zajęci dziełem Maryi

Jest po śniadaniu. MTA patrzy na mnie siedzącego przy stole stojącym tuż koło naszego Sanktuarium domowego. Można powiedzieć, że Ona jada z nami posiłki. Ma na nas oko. Od tygodnia za mną chodzi ta idea wolnych wioślarzy, która jest bardzo żywa w naszej Rodzinie Szensztackiej i jest jednym z ważnych założeń wychowawczych w tym dziele Maryi. Ona używała O. Kentenicha z wielką swobodą w definiowaniu założeń formacji i wychowania wszystkich członków Ruchu – Jej dzieci. Celem jest odnowa, nie tylko jednego człowieka, ale rodzin, społeczeństw, narodów. Każdy powołany do życia w tej wspólnocie, został wybrany przez Nią, naszą Królową. Każda grupa jest Jej bukietem, Jej ulubioną klasą przedszkolną, szkolną, ulubionymi i uważnymi – mam nadzieję – studentami, gotowymi do podjęcia budowy Jej dzieła w tym świecie. W Aktach Założycielskich nasz Ojciec daje taką dewizę: Szensztat naszym światem, cały świat Szensztatem.

            Tajemnica wolności stoi u podstaw świętości i wiadomo, że to jak wykorzystujemy naszą wolność poprzez nasz świadomy lub nieświadomy wybór, definiuje naszą dynamikę wzrostu i upodabniania się do naszego ideału świętości. Osoby, które wszystko postawiły na Maryję jako swoją wychowawczynię i pozwalają się Jej prowadzić zgodnie z Jej zamysłem, który jest inspirowany pragnieniami Boga, doświadczają stałej dynamiki wzrostu. Ona oczekuje od nas współpracy. Czy może najlepszy nauczyciel włożyć do głowy i serca swoich wychowanków wiedzę i szkielet mocnego charakteru bez ich zaangażowania? Czy Ona ma inne pragnienia niż Bóg wobec nas? Jej świadomym wyborem była i jest realizacja Jego życzeń, którymi Bóg się z Nią dzieli. Do Maryi można powiedzieć obrazowo wyrażając swoje pragnienia: Jakże pragnę dla niego / dla niej…Córko, Matko, Oblubienico poprowadzisz ich. Maryja zdaje się odpowiadać z zapartym tchem: Boże mój, tak wielkie rzeczy chcesz im uczynić. Z radością.

            Wiemy, że droga do świętości wiedzie nas przez codzienność. Rozpoznawanie każdego zadania, jako zaplanowanego przez kochanego Ojca mobilizuje nas, by wszystko wykonywać z największą dostępną dla nas miłością płynącą z naszego wnętrza, opromienianego Bożą łaską.

            Zadałem sobie szereg pytań. Po czym poznam, że wzrastam? W jaki sposób mogę nieustannie dostrzegać obdarowania i stawać się świadomie darem? W jaki sposób będę w stanie rozpoznawać poruszenia, motywacje i wychowywać moje serce do służby? Co może zabezpieczyć mój stabilny wzrost, być taką tyczką ogrodniczki, po której się wspinam w górę, ku wyżynom? Co pozwoli mi stwierdzić, że pociągająca woń poznania i obcowania z Maryją jest moim świadectwem życia? Co może mnie uchronić przed kierowaniem się wrażeniami w ocenie swojego postępowania? Jak nie ulec mirażowi wyidealizowanego obrazu mnie samego? Jaka droga zabezpiecza mnie przed brakiem świadectwa samowychowania wobec moich dzieci, również duchowych? Jak nie dać się zwieść temu światu, który pędzi jak stado konsumentów do zużycia wszystkiego i wszystkich? Jak ominąć wszystkie zasadzki złego? Jak być stabilnym i skutecznym narzędziem w rękach MTA? Owszem, Maryja umie się nami posługiwać pomimo naszych słabości i niedoskonałości. Jednak, jakim młotkiem pewniej wbija się gwoździe: dobrze i pewnie osadzonym na trzonku w pewnej ręce cieśli, czy takim, który sobie samowolnie lata po całej długości trzonka? Prawdopodobieństwo celnego trafienia takim niesfornym młotkiem jest dużo mniejsze od tego rzetelnie umocowanego na swoim miejscu. Powiem więcej, bezpieczniej się takim operuje, szybciej idzie robota, mniej krzywd jesteśmy w stanie innym podarować.

            Znalazłem jedną odpowiedź, jaką MTA zawarła w naszym Ruchu, Jej ulubionym Dziele. Formacja do przymierza i w przymierzu IN BLANCO. Jest to pociągająca droga, wymagająca, ale tym bardziej pozwalająca zawierzyć głębiej Maryi. Ona, jeżeli na to pozwolimy, poruszy odmęty naszego serca, odkrywając z miłością razem z nami naszą nędzę i bogactwo obdarowania. W jak wielu sercach jest to pragnienie, by zrealizować życzenie MTA formacji tak ukierunkowanej? Nie wiem. Ja się dzielę z Wami tym, co widzę jako wybrany przedział dla nas w pociągu Opatrzności do nieba. Jest to pewna propozycja Maryi. Zabezpiecza przed stawianiem siebie w centrum Ruchu. Ona staje się naszym Sternikiem i nadaje kierunek. Wolna wola przestaje być bożkiem. Wolność zaczyna być szeroko otwartą bramą dla Królowej, a nie domofonem przez który, mówimy nikogo nie ma w domu, oddzielającym nas od realizacji Jej pragnień pełnych życzeń i łaski Boga. Kto wsiada?

Tekst: Mariusz Borkowski (Liga Rodzin Archidiecezji Katowickiej)

Poprzedni wpis
Co w trawie piszczy w Roku św. Józefa…
Następny wpis
Metrówka

Podobne wpisy