Co w trawie piszczy w Roku św. Józefa…

Co w trawie piszczy w Roku św. Józefa…

czyli o tym, jak to Józef Engling zrobił nam wakacyjne rekolekcje…

Trwamy w Roku św. Józefa, a nasz Ruch Szensztacki w Józefów obfity. Oczywiście obok Józefa Kentenicha najważniejszym imiennikiem św. Józefa jest w naszym Ruchu Józef Engling.

Józef Engling urodził się w 1898 roku w Prositach. To mała wioska położona w Polsce na Warmii. W roku 1912 wstąpił do gimnazjum pallotynów w Vallendar koło Koblencji. Tam poznał ojca Józefa Kentenicha i w dniu 18 października 1914 roku bezpośrednio uczestniczył w założeniu naszego szensztackiego ruchu apostolskiego. Ruch Szensztacki, dzięki Englingowi, znany był na Warmii już przed II wojną światową m.in. w Reszlu i Gudnikach. W czasie I wojny światowej, w październiku 1916 roku, Józef Engling został wcielony do wojska niemieckiego. Zginął 4 października 1918 r. we Francji, koło Cambrai, mając zaledwie 20 lat. Jako żołnierz, na froncie, w środku wojennej zawieruchy, nie rezygnował z pracy nad sobą, doskonalił swoją duchowość poprzez codzienne odmawianie różańca oraz uczestniczenie (w sposób duchowy) w codziennej Eucharystii. Miał kontakt listowny z ojcem Kentenichem, dbał o duchowy porządek dnia i poświęcał się apostolstwu w trudnych wojennych warunkach. Proces beatyfikacyjny Józefa Englinga rozpoczął się na początku października 1952 roku.

O Józefie Englingu dowiedzieliśmy się więcej podczas pielgrzymki do Schoenstatt w lipcu 2018 roku. Niedługo po powrocie do Polski rozpoczynaliśmy nasz zaplanowany wcześniej wakacyjny urlop… na pięknej Warmii; a dokładnie w wiosce Winiec niedaleko Ostródy. Pewnego dnia leniuchując nad urokliwym jeziorem Bartężek postanowiliśmy sprawdzić jak daleko leżą Prosity (czyli miejsce urodzenia Józefa Englinga). I okazało się, że to zaledwie 70 km od Wińca, jakaś godzina drogi samochodem. Podekscytowani tym okryciem, postanowiliśmy następnego dnia po śniadaniu wyruszyć do Prosit. Była to niejako kontynuacja naszej pielgrzymki do Schoenstatt. Ostatni raz Józef Engling odwiedził swoje rodzinne Prosity w lipcu 1918 roku; my pojechaliśmy tam także w lipcu, ale 120 lat później i to było niezwykłe.

Wyjechaliśmy po 9:00. Pogoda tego ranka nie była wakacyjna, więc tym bardziej cieszyliśmy się, że taki ponury dzień spędzimy pożytecznie. Nastawiliśmy GPS i ruszyliśmy w drogę; 70 km i godzina jazdy samochodem była przed nami. Tego dnia czarne burzowe chmury spowijały niebo, a wzmagający się coraz silniejszy wiatr powodował, że gnały jak szalone. Raz po raz nad Warmią przechodził front burzowy. Wiatr był ogromny. Dopadała nas ulewa za ulewą. Podczas naszej drogi nawigacja „oszalała”. I choć jechaliśmy tak, jak wskazywała, nie raz błądziliśmy w drodze. Apogeum zagubienia stanowiła łąka w środku lasu, na którą zawiodła nas nawigacja, oznajmiając: „jesteś na miejscu”. To miejsce w lesie nazywało się Prosity! Były momenty, że zastanawialiśmy się, czy to wszystko naprawdę się dzieje. Po drodze nie raz chcieliśmy rezygnować z podróży i wracać do naszego wakacyjnego domu nad jeziorem. Jednak nie zrezygnowaliśmy. Po ponad 3 godzinach dotarliśmy do Prosit. I dokładnie wtedy przestał padać deszcz, a zza chmur zaczęło przebijać się słońce…

Dom rodzinny Englinga jest niepozorny, stanowi dziś Izbę Pamięci. Położony jest blisko miejscowego kościoła. Weszliśmy na podwórko, podeszliśmy bliżej, ale nikogo nie zastaliśmy, a sam domek był zamknięty. Zbyszek jednak nie zrezygnował. Szedł od domu do domu, aż w końcu znalazł ludzi, którzy opiekują się domem Englinga. Powierzyli nam klucze, abyśmy sami mogli wejść i zobaczyć wnętrza, a niedługo dołączyli do nas, by opowiedzieć nam więcej o wszystkim. Złożyliśmy wpis do księgi pamiątkowej. Z okna domu Englinga pokazali nam miejsce, gdzie w przyszłości stanie sanktuarium MTA. Wspomnieli też, że mają już ołtarz (tak, ten sam, który znamy z każdego sanktuarium MTA), który został przywieziony z Magdeburga i jest „zdeponowany” (póki co) we wnętrzu kościoła w Prositach. Zapragnęliśmy pomodlić się przed tym ołtarzem. Spacerkiem, w pięknym słońcu, udaliśmy się w stronę kościoła. Okazało się, że Pani, która opiekuje się kościołem właśnie wróciła od znajomych i dała nam klucze. Weszliśmy do wnętrza. W kościele jest zgromadzone wszystko, co potrzebne do wnętrza sanktuarium MTA; przede wszystkim ołtarz i ławki, jakie znamy z każdego sanktuarium. Obok kościoła jest grób rodziców Józefa Englinga, którzy zmarli przed 1939 rokiem.

Obejrzawszy wszystko, pomodliwszy się, podziękowawszy, ruszyliśmy w drogę powrotną. Po przejechaniu pierwszych kilkudziesięciu metrów znowu chmury spowiły niebo i zaczął kropić deszcz. Droga powrotna zajęła nam niecałą godzinę. To był niesamowity dzień.

Po co ta cała historia i gdzie te całe rekolekcje?

Chodzi o drogę.

Duchowa droga człowieka nierzadko wiedzie przez wewnętrzne burze i nawałnice, przez ciemności, błądzenia, poszukiwania, czasem lądujemy w jakichś czarnych duchowych dziurach, błędnie myśląc, że to jest cel, na który jesteśmy skazani albo doświadczając rezygnacji, że z tego duchowego położenia już nie ma wyjścia. Jednak wytrwałość, ufność, pytanie o drogę, poszukiwanie jej, toruje drogę, coraz bardziej i bardziej, aż pojawia się światło – tak jak to słońce, które wyszło, kiedy dotarliśmy do Prosit. A tam, na miejscu działy się cuda, znajdowały się klucze, odsłaniały się kolejne wątki pięknej historii. A wszystko działo się w słońcu, w świetle, w atmosferze ciepła, otwartości i życzliwości. I wystarczyło tylko oddalić się od celu podróży, aby od razu słońce przygasło, aby od razu pojawiły się chmury i znowu zaczął padać deszcz. Tak samo jest z naszym oddalaniem się od Światła, którym jest Chrystus…

Przypomnieliśmy sobie tę historię właśnie dziś, kiedy zakończyło się ogólnopolskie spotkanie Dzieła Rodzin Ruchu Szensztackiego w Świdrze; w Roku Rodziny, w Roku św. Józefa. Dobry apostolat wypływa z cierpliwego pielęgnowania duchowej drogi. Duchowość, cierpliwa praca nad sobą jest paliwem apostolatu. Nigdy nie rezygnujmy z tej duchowej drogi do Boga. Nigdy nie rezygnujmy z drogi do lepszych samych siebie. Nigdy. Nic nas z tego nie zwalnia, żadne warunki zewnętrzne – burza, wojna, pandemia.

Tego nauczył nas Józef Engling podczas rekolekcji w lipcu 2018 roku i tym się dzielimy…

Renata i Zbigniew Szczyrba (Liga Rodzin Archidiecezji Katowickiej)

Dzień Przymierza 18 kwietnia 2021 roku

Józef Engling

Jego program życiowy: „Stać się wszystkim dla wszystkich i w pełni należeć do Maryi”

Ostatnie słowa: „Bóg, kochając ojciec wszystkich ludzi jest przy mnie” (1.X.1918)

o. Kentenich o nim: „jest on świętym jedności, świętości w życiu codziennym i pobożności maryjnej”

Patron: decyzji życiowych podejmowanych przez młodzież oraz pojednania ponad granicami

MODLITWA O BEATYFIKACJĘ JÓZEFA ENGLINGA

Panie Jezu Chryste, Synu Ojca Miłującego wszystkich ludzi, Ty powołałeś Józefa Englinga do naśladowania Ciebie i wzbudziłeś w nim pragnienie kapłaństwa. On miłował Cię całym sercem i dzielił się doświadczeniem tej miłości z innymi, stając się w ten sposób wszystkim dla wszystkich. Jego fizyczne ograniczenia nie przeszkodziły mu w dążeniu do pełni człowieczeństwa. Obdarz nas odwagą naśladowania Cię z radością i zaufaniem w życiu codziennym, byśmy tak jak Józef Engling świadczyli o Twojej Boskiej obecności w świecie. Wysłuchaj również naszych osobistych próśb i zaradź problemom naszych czasów. Maryjo, Królowo Apostołów i Matko Trzykroć Przedziwna, Józef Engling pragnął całkowicie należeć do Ciebie. Poprzez Twój przykład i formację w niższym seminarium duchownym przygotowałaś go do trudnych zadań życiowych. Zawsze był gotowy pomagać bliźnim i w tym celu z niestrudzoną cierpliwością nawiązywał z nimi kontakty. W czasie wojny prowadził głębokie życie modlitewne, zachęcał do pojednania i w apostolskiej dyspozycyjności angażował się w chrześcijańskie kształtowanie swego otoczenia. Matko Boża, Ty uformowałaś go na jaśniejący przykład dla naszych czasów. Spraw, byśmy podążali za jego wzorem i uproś mu wkrótce chwałę ołtarzy. Amen.

Poprzedni wpis
Z Maryją i jak Maryja…
Następny wpis
Wioślarze – wolni i zajęci dziełem Maryi

Podobne wpisy