Zaufać Ojcu
Do istoty Boga należy ojcostwo, któremu towarzyszy usposobienie ojcowskie.
Sanskrit zna podobne słowo, które oznacza równocześnie ojca i matkę. Słowo to brzmi: Pitaru. Według tego Bóg jest Pitaru – Ojcem i Matką. Wszystko, co dziecko widzi i czego szuka w wielkich i godnych zaufania osobach, znajduje w Bogu Ojcu.
Zasadniczym motywem działania Bożego jest jego ojcowska miłość. Są również i motywy drugorzędne np. sprawiedliwość Boża, twórcza wola Boża itp. Głównym jednak motywem jest wola udzielania się, jest miłość. Ta miłość jest tak twórcza, że wprawia w ruch sprawiedliwość i wolę twórczą.
Bóg Ojciec może też zadawać ból. Jest również Bogiem sprawiedliwym, sprawiedliwym, sprawiedliwość jednak stoi na usługach miłosierdzia i miłości ojcowskiej. Cała działalność Boża ma swe główne źródło w miłości.
Bóg chce pociągnąć człowieka ku sobie przez poglądowe dowody miłości. Tak pojmujemy Wcielenie Syna Bożego. Tak rozumiemy ukrzyżowanie. Za dowód miłości przyjmujemy niezmierzoną ilość dobrodziejstw, którymi nas Bóg darzy.
Przez te dowody miłości Bóg Ojciec pragnie nasz pęd do miłości przywiązać do Siebie. Tu objawia się przedziwny, mistrzowski chwyt pedagogiczny wszechmocnego Boga.
Musimy być mocno przekonani, o tych wielkich prawdach. Wielki, osobowy Bóg, który nas ogarnia, stanowi niezmiernie dobrą i wierną Moc, dlatego często o tym rozmyślaliśmy.
Jaki dźwięk mają słowa :Ojcze nasz: Bóg wszechmogący, najdobrotliwszy, wszystko wiedzący jest moim Ojcem! Nasz Ojciec! Gdybyśmy tylko byli o tym przekonani, wtedy w słowach tych brzmiałaby dla nas następująca treść: Wszystko co Bóg planuje i przeprowadza, to wyraz Jego ojcostwa….Bóg jest Ojcem, Bóg jest dobry i dobre jest wszystko, co On czyni.
Jak wygląda prawdziwy obraz Boga? To jest Bóg Ojciec, Bóg miłości! Może on jednak swoim dzieciom stawiać twarde wymagania, może sprawić, by Jego dzieci stawały się coraz bardziej podobne do Jego Jednorodzonego Syna. Światło wiary ukazuje mi rękę Ojca również w ciosach losu.
Nikt nie kocha nas tak delikatnie i głęboko jak Ojciec. Znajduje to także zastosowanie w okolicznościach, których nie rozumiemy. Czyż Ojciec może okazać nam większą miłość nad upodobanie nas do swego Boskiego Syna, wiszącego na krzyżu? On czyni to tylko ze swoimi ulubionymi dziećmi.
Pan Jezus niestrudzenie powtarzał swoim uczniom tę wielka prawdę, że Bóg jako Ojciec troszczy się nie tylko o świat w ogólności, o określony naród, ale o każdego człowieka z osobna. Było to pojęcie zupełnie inne niż w Starym Testamencie. Owszem dawniej w okresie kwitnącego rozwoju żywiono również przekonanie, że Jahwe w sposób ojcowski troszczy się o lud izraelski, ale tylko o naród jako całość, nie o jednostki.
Pan Jezus często podkreśla, że Bóg po ojcowsku troszczy się nawet o najmniejsze drobiazgi człowieka.
Ten, który okrywa lilie polne i żywi ptaki niebieskie, o wiele więcej dba o każdego człowieka. Często posługuje się obrazami, które na pierwszy rzut oka ledwie można zrozumieć np. w przypowieści o synu marnotrawnym, o zgubionej drachmie, o zbłąkanej owieczce. Co chce przez to wyrazić? Pojęcie ojcostwa nasycić wszystkim, co wielkie i szlachetne na niebie i na ziemi.
Jeżeli chcę być dzieckiem, wszystko sprowadza się do przekonania, że poza wszystkim co się dzieje, kryje się wola Boga i Jego Opatrzność.
Szczere dziecko nie przekracza samo ciemnej bramy śmierci. Przezwycięża wszystko swoją ufnością. Jeżeli Bóg Ojciec jest przy mnie, nie potrzebuje się niczego obawiać. Ta strona, która ma za sprzymierzeńca Boga jest najsilniejsza.
Im bezwzględniej ufam Bogu, tym bardziej Jego miłość ojcowska okazuje się w moim życiu. Jednym z największych błędów jest brak zaufania wobec dobroci Bożej.
Największą naszą troską winno być w każdej sekundzie poczucie bezpieczeństwa, nie z niedbalstwa, ale dlatego, że powierzyliśmy się Bogu.
Cóż to za mistrzostwo, wszędzie i poza wszystkim widzieć to, co ostateczne: Boga Ojca, Jego miłosierdzie, Jego dopusty i szczególną ojcowską miłość.
Tylko wtedy możemy zdobyć heroiczna ufność, gdy Duch Święty roznieci w nas duch dziecięctwa. Niezłomnie zaufamy wtedy dobroci i wierności Ojca Niebieskiego.
Tylko w tej mierze otrzymam dobrodziejstwa Boże, w jakiej stanę się dzieckiem ufności, pokory i wdzięczności.
Od miary naszej ufności zależy wysłuchanie prośby. Dlatego – jak uczą święci, zgodnie z Pismem Św.- nie możemy nigdy za wiele oczekiwać od Partnera miłości, pod warunkiem jednak, że dusza jest dziecięco prosta, szczera i oderwana od siebie. Chodzi tu wyraźnie o mistrzowska umiejętność świętych, której nie da się nauczyć jednego czy drugiego dnia. Nie każdy potrafi właściwie zrozumieć i zastosować słowa Zbawiciela: „Jeżeli nie staniecie się jako dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego.” (Łk. 18,17)
Pokora uznaje zasadę: precz z zaufaniem do samego siebie, miej natomiast zaufanie do miłosiernej miłości Ojca, heroiczne zaufanie. Cud pokory i cud zaufania są ze sobą nierozłącznie związane.
Najwięcej cierpimy pod ciężarem udręki etycznej, że pod względem religijnym jesteśmy zimni i żyjemy tak, jakby Boga w ogóle nie było, jakby nie było Ojca w niebie. Dlaczego tak jest? Odpowiedź jest zawsze jednakowa: winniśmy się spuścićzdać na Niego. Musimy sobie uświadomić. Musimy sobie uświadomić, że nie podniesiemy się z naszej nędzy, dopóki całkowicie nie zaufamy miłosiernej miłości Ojca.
Nasza niepozorność, maleńkość, uznanie naszej słabości, ograniczoności i błędów, w szczególny sposób ściąga na nas miłosierne spojrzenie Boga.
Dlaczego mamy podobać sobie w naszych słabościach? Bo dobry Bóg wzrusza się nimi i użycza nam bez miary swej miłosiernej miłości. Powinienem cieszyć się z mojej słabości, bo moja bezsilność zniewala i wprowadza w moje życie wszechmoc i dobroć Ojca. Dlaczego Bóg dopuścił grzech i moje osobiste słabości?
„Lecz dostąpiłem miłosierdzia z tego względu, żeby we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą swą wielkoduszność.” (I Tym. 1,16). Wszystko, zupełnie wszystko w moim życiu jest owocem miłosiernej miłości Ojca: Moje naturalne uzdolnienia, wyposażenie nadprzyrodzone i owocność mojego życia.
Miłować Ojca
Wielki, nieskończony Bóg miłuje mnie tak, jak ojciec swoje dziecię.
Nie jesteśmy w stanie za głęboko pogrążyć się w morzu miłosierdzia Bożego, by przekonać się jak bardzo miłuje nas Ojciec.
Jak ryba nie może żyć bez wody, a ptak latać bez powietrza, tak i my nie możemy żyć bez Boga osobowego i Jego miłosiernej miłości.
Nie na próżno świadczy o Sobie odwieczna miłość: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach.” (Iz. 49,15-16). Oto miłość, która Bogu Wychowawcy każe stawiać nam poważne wymagania.
Jeżeli jestem rzeczywiście dzieckiem, jestem przekonany, że wszystko wychodzi na większe dobro i nie wątpię w dobroć i miłość Ojca.
Cierpienie jest zawsze dowodem miłości Ojca. „Ojciec oczyszcza latorośl.”
Gdy biedny człowiek, któremu się wydaje, że wszystko leży w gruzach, na którego spadło największe cierpienie, mówi jak dziecko: „Ojciec mnie kocha”, wtedy daje najoczywistszy dowód, że należy zupełnie do Boga.
Tylko wtedy jesteśmy zdolni powierzyć Bogu ster naszego życia, gdy jesteśmy przekonani, że On kocha nas bardziej niż my samych siebie. On więcej troszczy się o nasze dobro niż my sami.
W tej mierze uczymy się miłować, w jakiej sami jesteśmy miłowani. Warto się potrudzić i jeszcze raz rozważyć, jak wielkie, piękne i dobre rzeczy otrzymaliśmy w darze od Boga, byśmy mogli pogrążyć się w morzu dobrodziejstwa i zmiłowań Bożych.
Winniśmy się przyzwyczaić do tego, by najmniejsze rzeczy dnia powszedniego rozumieć jako życzenie, podarunki miłości i zachęty do miłości przedwiecznego Boga Ojca, który oczekuje miłości wzajemnej.
Święci stawali się świętymi, od momentu, kiedy zaczęli miłować.
Jest to równoznaczne z inną prawdą: święci zaczęli kochać w chwili, kiedy uwierzyli, że są kochani, gdy to zobaczyli i odczuli.
Prawdziwa wielkość jest zupełnie niezależna od okoliczności. Polega ona na tym, że cała moja istota należy do Boga.
Prawdziwa świętość – to nie wiedza, ale dziecięce oddanie się Ojcu Niebieskiemu i ciągłe z Nim obcowanie. Dziecięca miłość oddaje Ojcu wszystko, wolę i serce. Dziecko żyje całkowicie w Sercu Ojca.
Dziecięctwo – to miłość i moc, to zdolność do każdej wielkości.
W tej mierze jestem dzieckiem, w jakiej jestem całkowicie i bez reszty oddany Ojcu Niebieskiemu z wszystkimi pragnieniami i dążeniami. To oddanie wymaga wyrzeczenia się siebie.
Dziecięctwo zawiera w sobie całą świętość: zupełne wyrzeczenie się siebie i całkowite oddanie Ojcu. Jest ono skoncentrowaną siłą, energicznym, pełnym mocy i heroicznym dążeniem do samotności z Bogiem. Jest złożeniem siebie w ofierze z miłości ku Bogu.
Proste, serdeczne i delikatne obcowanie z Bogiem – oto wielkość dziecięcej miłości i pobożności.
Jeżeli Bóg z jakiegoś powodu odbierze nam gorącość serca, jest to zawsze dla nas próbą siły, która wraca na nowo we wszystkich sytuacjach życiowych.
Bóg jest tak dobry, że na początku daje nam wiele radości w miłowaniu. Jednak im bardziej chce nas mieć dojrzałymi tym częściej pozbawia nas tej radości. Nie używanie, lecz wyrzeczenie się siebie, ofiarność, zgadzanie się z wolą umiłowanej osoby jest oznaką prawdziwej miłości dziecięcej.
Bóg doświadcza dziecięctwa zsyłając stany oschłości. Okresy te należą do najcenniejszych w naszym życiu, bo są wielkim środkiem oderwania się od siebie. Dopiero złożenie ofiary z miłości własnej czyni mnie prawdziwym dzieckiem.
Miłość dziecięca – to warunek, by Ojciec jak róg obfitości mógł wylać na swe dziecko całą swoją troskliwą działalność.
Jeżeli kiedyś chcemy stać się ludźmi dojrzałymi, przebóstwionymi i etycznymi, musimy możliwie wcześnie zacząć miłować i do miłości dążyć do końca życia.
Żyjemy na świecie, aby Boga Ojca miłować bez granic, głęboko, stale i ofiarnie.
Miłować we wszystkich okolicznościach życia: w zdrowiu i w chorobie, na upragnionym stanowisku, czy niemiłym, w powodzeniu i niepowodzeniu.
Po co jesteśmy na ziemi? Niesiemy nasz krzyż, używamy radości życia, doznajemy powodzenia czy nie w naszej działalności.
Sprawa ostateczna jest zawsze ta sama: miłowanie Boga Ojca z całej siły, głęboko i stale.
Pozostaniemy zawsze dziećmi, ale zawsze dziećmi małymi wobec wiecznego i nieskończonego Boga. Miłość łącząca matkę z dzieckiem w porządku naturalnym jest tylko funkcją przejściową, w porządku nadprzyrodzonym pozostanie funkcją trwałą.
Matka bawi się z dzieckiem i rozbudza jego siły, uczy go samodzielnie stawiać kroki, pozostaje jednak zawsze w pogotowiu. Dziecko musi się uczyć samodzielności. Matka ukrywa się ,by dziecko jej szukało, ucieka, by za nią biegło. Jaka szczęśliwa jest matka, gdy zauważa, że przez te zabawy dziecko rozwija się, dorasta i staje się do niej podobne.
Co czyni Bóg Ojciec? Zupełnie to samo. Rozbudza siły przez ukrywanie się. Czego wtedy od nas wymaga? W jaki sposób stanie się znów Bogiem Objawiającym się, wychodzącym z ukrycia? Musimy Go szukać, miłować Boga ukrytego, kochającego Ojca, który przed nami ucieka.
W tej postawie należy się ćwiczyć przez całe życie, dopóki Bóg będzie nas do tego pobudzał, dopóki będzie przed nami uciekał, byśmy Go poszukiwali, aż wreszcie będziemy mogli powiedzieć: „Bóg mój i moje wszystko!”
Moje postępowanie winno być wyrazem całej struktury mego jestestwa. Skoro jest ono całkowicie zależne od Boga, przez moje działanie muszę dać wyraz tej zależności. Jest więc rzeczą samo przez się zrozumiałą, że oddaję się bez reszty do dyspozycji Ojca.
Dziecięctwo najskuteczniej odrywa od wszelkiego świadomego czy nieświadomego opierania się na sobie.
Istnieją dwa rodzaje miłości dziecięcej: samolubna i bezinteresowna. Jedna światła, druga nieoświecona. Pierwsza krąży wokoło siebie, druga kieruje się do Ojca niebieskiego, Jego woli i życzeń.
Nic nie czyni nas tak wewnętrznie dojrzałymi, nie rozwija tak naszych najszlachetniejszych uzdolnień jak całkowite oddanie siebie w ofierze i przyjęcie tej ofiary.
Oddanie siebie w sposób miły Bogu, to nie tylko wzbogacenie przez Niego. To również szczególne odkrycie samego siebie i stałe opanowanie.
Pan Jezus: „Kto miłuje życie swoje, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.” (J. 12,25). Znaczy to: Gdy oddam siebie, otrzymam siebie z powrotem, ale oczyszczonego, przebóstwionego i w takim stopniu jakiego nie osiągnąłbym na innej drodze.
Jeżeli nie jestem dzieckiem wobec Boga, nie dotrą do mnie Jego natchnienia wewnętrzne. Wówczas spełniać będę swoje „przeklęte obowiązki”. W każdym razie nie będę reagował w stosunku do Boga na sprawy delikatne i osobiste, bo potrafi to czynić tylko dusza, która posiada organ odbiorczy na delikatne poruszenie łaski Bożej.
Gdybym posiadał subtelniejszy, bardziej dziecięcy i głęboki stosunek do Boga, przeżywałbym mocniej niedoskonałości, które popełniam, jako coś nieczystego i błędnego.
Jak to się dzieje, że często jesteśmy tak strasznie niewdzięczni? Bo za mało pamiętamy o dobrodziejstwach Bożych. Wypływa to z braku głębokiego i delikatnego dziecięctwa, że nie przeżywamy sama na sam z Ojcem. Ponieważ jestem tak mało dziecięcy, moje serce jest ciągle w drodze, stale szuka jakiegoś zadowolenia w świecie.
Ucząc się miłować po dziecięcemu, z czasem dojdę do tego, że nauczę się miłować po macierzyńsku, w bezinteresownym służeniu.
Jak możemy się upodobnić do Ojca, skoro tak nieskończenie jesteśmy od Niego oddaleni? Musimy sobie przypomnieć o sile działania prawdziwej, zdrowej miłości. Co ona sprawia? „Ten zaś, kto łączy się z Panem, jest z Nim jednym duchem.” (Kor. I 6,17).
Albo wyraźmy to w sposób filozoficzny. Co to jest miłość? To siła jednocząca i upodabniająca. Wobec tego, gdy kocham Ojca Niebieskiego, nie tylko w tajemniczy sposób jednoczę się z Nim, ale coraz bardziej staję się do Niego podobny w prostocie i szczerości.
Wszystko co czyni Bóg, czy przysyła, czy to rzeczy przyjemne, czy nieprzyjemne, ma zawsze jeden cel: wskazywanie drogi do Ojca. Do Niego mają kierować wszystkie doświadczenia i dopusty. Zasadniczy ton naszego myślenia, szukania, znajdywania i miłości nastawiony jest na Ojca.
Do Niego prowadzi droga, nawet wtedy, gdy jest zarośnięta gąszczami, gdy z jednej i drugiej strony przeprawiać się trzeba przez niebezpieczne urwiska. Droga prowadzi do Ojca.
Do Boga wiedzie droga, którą prowadzi nas Mądrość Boża. W takim świetle i nastawieniu przyjmujmy wszystko, pozwalajmy, by w tym kierunku na nas oddziaływało.
Zasadniczym tonem całego naszego życia powinno być radosne usposobienie jako wyraz głębokiego oddania temu, co wieczne, Boskie, radość – jako wyraz wiecznego zadomowienia w miłosiernym Synu Boga Ojca.
Bezpieczni w Sercu Ojca
Jak to się dzieje, że dziecko czuje się bezpieczne i tak oryginalnie przeżywa swoje życie? Częściowo jest tak dlatego, że posiada zdrową wiarę i zaufanie we własne siły, oraz wie, że jest otoczone mocną, dobrą i wierną opieką ojca i matki. Przy nich czuje się bezpieczne. Dziecku jest zawsze dobrze, nawet gdy wyżywienie i ubranie dzieci przychodzi rodzicom z wielkim trudem. Dziecko nie patrzy daleko. Rośnie w nim świadomość, że może zaufać własnym siłom, że ogarnia je mocna, wierna i dobra potęga, dlatego jest zadowolone z życia.
Miłość dziecięca zawiera w sobie nadzwyczaj silne poczucie bezpieczeństwa, tkwiące w woli i uczuciu.
Starajmy się w szczerym, prostym zaufaniu nie puszczać ręki Ojca. Wiemy przecież że On posiada moc, by nas chronić i prowadzić. Należy się tylko trzymać Jego ręki.
W słowie „Abba- Ojcze” brzmi ogromnie głębokie poczucie bezpieczeństwa, pokoju i ciszy.
Każdy człowiek potrzebuje gniazda, dopóki nie znajdzie swego pragniazda w Sercu Bożym, nigdy nie osiągnie pokoju.
W człowieku tkwi silny popęd, by pewne gniazda nazywać swoimi własnymi. Co Bóg chce osiągnąć, jeżeli dopuszcza byśmy tracili różnego rodzaju gniazda? Chce nas umieścić w jednym gnieździe, w pragnieździe Jego Najświętszego Serca.
Oto Boski sens wszelkiej niepewności i niebezpieczeństwa: dać nam wzmożoną pewność i bezpieczeństwo w ręku i Sercu Boga. Ma to zastosowanie w życiu jednostek, jak też narodów.
Musimy uważać, by nie utożsamiać dziecięctwa z poczuciem bezpieczeństwa, ale z oddaniem siebie samego. Czynnikiem wtórnym, skutkiem tego oddania się jest poczucie bezpieczeństwa.
Odprężenie, poczucie uszczęśliwienia i bezpieczeństwa przyjdzie samo przez się, gdy będziemy bezinteresownie szukać Boga.
Sens braku poczucia bezpieczeństwa- to osiągnięcie wyższego rodzaju prawdziwego dziecięctwa. Dlatego musimy wiele i gorąco się modlić o wysoki stopień dziecięctwa wobec Boga. jest ono naszym największym zadaniem życiowym. Dziecięctwo jednak nie może być czymś miękkim. Kto dzisiaj jest prawdziwym dzieckiem, ten jest bohaterem.
Dziecięctwo daje siłę do znoszenia we właściwy sposób, a także o przezwyciężenia wszelkich stanów lęku.
Kto nie wykorzystuje braku poczucia bezpieczeństwa, by z mocą paść na kolana przed Bogiem, będzie zawsze człowiekiem słabym.
W niebezpieczeństwie i opuszczeniu wewnętrznym dziecko pozostaje spokojne i opanowane, a Ojciec oczyszcza je i pociąga coraz bardziej do Siebie.
Kto nie uczy się ze swego braku poczucia bezpieczeństwa wynajdywać drogi do ostatecznego punktu odpoczynku, do Boga, ten nie osiągnie nigdy wielkości i mocy.
Gdy Bóg włoży mi na ramiona krzyż, nie będzie on tak ciężki, bym nie mógł go udźwignąć.
Gdy w pewnym stopniu staliśmy się już dziećmi, wówczas nasza dusza wzrasta o wiele silniej, wśród wielkich trudności niż wśród małych.
Im bardziej po dziecięcemu oddaję się Bogu, tym więcej skarbów zlewa On na moją duszę.
Przez moje życie Bóg chce szerzyć swoją chwałę i to w sposób oryginalny. Chwała Boża jednak zawiera w sobie moje szczęście. Jeżeli zatem swoim życiem uwielbię Boga, będę szczęśliwy w takim stopniu, jak On to przewidział.
Opr. S. M. Virginia Zawadzka