Co daje nam Szensztat?

Godzina Świadectw

czuwanie nocne Ruchu Szensztackiego

Jasna Góra 30/31 marca 2019

 

WPROWADZENIE – S. ELEONORA DZIMIERA

Zgromadzeni u stóp Jasnogórskiej Pani, chcemy w tej godzinie kończącej powoli nasze czuwanie, po wielu słowach które było nam dane usłyszeć, dać odpowiedź na pytanie:

Co daje mi Szensztat? – nam  żyjącym  w świecie coraz szybszej komunikacji narastającej samotności człowieka, w świecie tolerancji posuniętej do nazywania zła dobrem, w świecie paradoksów, w którym człowiek gubi człowieczeństwo, w którym kult ciała posuwa się do zaprzeczenia największej wartości jaką jest życie człowieka.

Co daje nam Szensztat?

Szensztat daje nam przede wszystkim Maryję. Maryja, dobra Matka ofiarowuje współczesnemu człowiekowi dom – Sanktuarium, Ojczyznę,  w wymiarze przyrodzonym i nadprzyrodzonym, aby on mógł doświadczyć, czym jest niebo, aby zrozumiał, co dla niego znaczy ”być zadomowionym w Bogu” poprzez Przymierze Miłości z Maryją. Maryja jest przykładem człowieka, który wiernie i twórczo żyje przymierzem z Bogiem.

W Ruchu Szensztackim idziemy maryjną drogą życia z wiary, taką drogą kroczył nasz Założyciel o. Józef Kentenich, który powiedział o sobie:

„Nie miałem żadnej wizji, żadnego snu, ani szczególnego oświecenia, została mi tylko prosta wiara w Opatrzność Bożą. Musimy zrewidować nasze codzienne życie, co Bóg chce mi powiedzieć, każda rzecz jest literą Boga. Przez Ducha Świętego Bóg umieszcza w naszych duszach swoje życzenia. Powinniśmy mieć tylko jedno pragnienie, wypełnić Boży plan, bo w nim jest ukryte nasze zbawienie….

…Szensztat jest wielką, tajemniczą kulą w ręku Boga, zaplanowaną od wieków przez mądrość Bożą i w odpowiednim czasie stopniowo odsłaniającą odpowiednim narzędziom według prawa „otwartych drzwi” i przekazywaną do realizacji.”

Wprowadzenie Renaty:

Szensztat, jak powiedział nasz Ojciec Założyciel, jest „wielką tajemniczą kulą w ręku Boga”. Możemy spróbować wyobrazić sobie, jak Bóg trzyma troskliwie tę kulę w swoich rękach. Trzyma w nich cały świat…

Kula ziemska ma wiele kontynentów, mnóstwo rzek, liczne morza, rozległe oceany i przestrzeń nieba. Rysują się na niej gęsto trasy lądowe, wodne i powietrzne. Ludzie jak pracowite mrówki są w ciągłym ruchu, w ciągłej podróży do jakichś bliższych i dalszych celów: idą, biegną, jadą, płyną, lecą. Aby dotrzeć do celu, potrzebują mapy i planu podróży.

Są cele zewnętrzne, czyli konkretne miejsca w świecie, dotarcie do których umożliwiają ujednolicone mapy, czytane przez wszystkich tak samo. Ale jest też jeden cel wewnętrzny taki sam dla wszystkich: dotarcie do Boga ukrytego na dnie ludzkiego serca. Droga do świętości. Nie każdy świadomie tam zmierza. Ale jeśli tylko zechce, musi wiedzieć, że prowadzi tam bardzo konkretna mapa, mapa niepowtarzalna, wyjątkowa, całkiem inna dla ciebie i inna dla mnie. Wiedzie tam także bardzo konkretny plan podróży rozpisywany bardzo szczegółowo na każdy dzień; plan, w którym nic nie jest przypadkowe, w którym wszystko jest po coś.

Co daje Szensztat?

Daje pomysł na mapę i plan podróży do świętości. Samodyscyplinę, samowychowanie i wiarę w Bożą Opatrzność na drodze do celu. Bóg prowadzi nas do siebie bardzo uważnie i bardzo konkretnie. Wszystko, co nam się zdarza, ma się zdarzyć. Potrzebujemy tylko wyprowadzać z tego dobro.

*******************************************

  1. Wielkie podróże zaczynają się od małych kroków… Czasem warto dostrzegać piękno spaceru polną ścieżką. O dziecięcej ufności w Bożą Opatrzność i dostrzeganiu małych stokrotek w zwykłej codzienności na polnej ścieżce życia opowie teraz w swoim świadectwie Mariusz Borkowski: MOJE POWOŁANIE DO ŚWIĘTOŚCI w ZWYKŁEJ CODZIENNOŚCI – czyli piękno spaceru polną ścieżką i dostrzeganie na niej malutkich stokrotek

            Mam na imię Mariusz. Jestem szczęśliwym mężem i ojcem dwójki  synów. Pracuję zawodowo, a moja Ukochana Aneta pracuje w domu. Jesteśmy współpracownikami Ligi Rodzin. Szensztat jako droga życia jest przez nas postrzegana jako droga wdzięczności Bogu za każdą okoliczność życia, jaką w swej Opatrzności dobry Bóg dał nam przeżyć oraz stawanie w gotowości do odpowiedzi przez ofiarowanie innym praktycznej miłości. Droga do tego świadectwa jest drogą całego życia naszej rodziny. Jest to droga, w której uczymy się przez wdzięczność odkrywać realne zaangażowanie Ukochanego Taty w naszym życiu.  Dał nam Matkę swojego Syna, aby zamieszkała z nami. Nie jako sublokatorka, mającą swój kąt w naszym domu, ale jako naszą Matkę, jako Zwycięską Królową mającą swój tron w Sanktuarium  w naszym domu. Mówiąc o Niej, mówimy MAMUSIA. Ona wie czego nam potrzeba, zanim jeszcze o tym zdążymy pomyśleć, zanim zdążymy sformułować nasze pragnienie! Jest niesamowita! Wszystkie takie dary wyprzedzające nazywamy STOKROTKAMI BOGA. Dlaczego tak? Bo pragnieniem Maryi jest, by jej ukochany Bóg był znany i kochany, dostrzegany w codziennym życiu Jego dzieci, które powierzył Jej matczynej trosce. Ona nas tego uczy. Wszystkie STOKROTKI lądują w Jej rękach z czułą wdzięcznością.

Co daje nam Szensztat? Bezgraniczną wiarę w Bożą Opatrzność; wiarę w to, że Bóg wie, czego nam potrzeba, zanim zdążymy to na głos wypowiedzieć. Przykład: pojechaliśmy do Gliwic, do Chrzestnej mojej Ukochanej Żony. Mieszka w dużej kamienicy, więc mury są grube i pomieszczenia są niedogrzane. Ja oczywiście ubrałem się zbyt lekko i po kawie u Cioci zrobiło mi się chłodno. Miałem tylko krótki rękawek, ale nawet nie westchnąłem, że jest mi zimno. Przyszła znajoma Cioci przed wieczorem i zaczęły gadać o jakiś ubraniach, których chciała się pozbyć i pytała, czy może jakiś ciuch się Cioci przyda. Nie wiem jakim cudem wiedziała, żeby przyjść z tą propozycją właśnie wtedy? A jednocześnie wiem, jakim cudem. Zrządzeniem Bożej Opatrzności znalazła się pośród tych rzeczy jedna koszula męska w sam raz dla mnie. Idealnie dopasowana, nawet kolory mi pasowały. Moja ukochana Żona znalazła zaś zgrabny sweterek. Jak pomyślałem sobie o tym, że ukochany Ojciec czekał całą wieczność, by nas przyodziać, to rozczuliło się moje serce serdeczną wdzięcznością. Maryja jako Matka, doskonałe Narzędzie w ręku Boga, przyniosła nam ten skromny, ale jakże potrzebny w tamtej chwili dar. Ona tak działa w każdej okoliczności życia.

To wydarzenie i wiele innych stało się dla nas zaproszeniem do stawania się w sposób świadomy, poprzez wybór, Narzędziem w ręku Boga, tak jak Maryja. Nie wiem jak i kiedy, ale jestem pewien, że MAMUSIA ten wybór i decyzję serca potraktowała na serio, czyniąc nas narzędziami Bożej miłości. Krokiem potwierdzającym gotowość jest przymierze  IN BLANCO, do którego przyjęcia czujemy się jako rodzina pociągani. Wiem, że w tej Rodzinie nikt nic nie musi. Jednak Miłość Chrystusa przynagla nas do przyjęcia odpowiedzialności za stałą formację siebie przez samowychowanie.

Możemy powiedzieć za prorokiem: OTO JA. POŚLIJ MNIE. Poślij i mnie Maryjo do tych, którzy są w różnych potrzebach. Niechaj i ja będę narzędziem, stokrotką na ich drodze życia. Nie chcemy być kibicami Maryi, życząc Jej powodzenia. Moi kochani, już nie zwlekamy. Ważą się losy świata. Bez okazanej miłości, którą Bóg chce przez nas hojnie rozdawać w malutkich i wielkich wymiarach, nikt nam nie uwierzy. Kochani, kto z nas jest gotów? My powiedzieliśmy swoje TAK. Chcemy być wszystkim, czym Maryja chce, byśmy byli. Idziemy na całość! W ciemno! Odwagi!!! Servus Mariae numquam peribit.

OTO MY MARYJO, POŚLIJ NAS DO LUDZI ZE WSZYSTKIMI STOKROTKAMI, abyśmy mogli je rozdawać. Idziesz przed nami. Jesteśmy narzędziami Twej matczynej hojności. Wszystko przygotowałaś. Brawa dla naszej KRÓLOWEJ!!!

Metaforyczną ilustracją do świadectwa Mariusza jest wiersz: „Stokrotki”.

STOKROTKI (Renata Kleszcz-Szczyrba)

Malutcy mieszkańcy

polnej ścieżki

leśnej łąki

Stokrotki…

Mocno kwitnące

Biorące się za pracę…

Jacy… jacy możemy być lepsi

wzorując się na takich braciach!

Możemy mieć serca tak pełne słońca

i promieniście rozsyłać

(z radością bez końca!)

płateczki dobra – białe i czyste…

I nigdy nie wiedzieć

I nigdy się nie domyśleć

komu wręczamy i kto nam wręcza

Miłość gorącą

stokrotnie wdzięczną

i

stokrotnie dającą…

********************************************

  1. Czasami droga do świętości przypomina porwanie przez rzeczny nurt… a rzeki, wiadomo, płyną do mórz i oceanów. O wypłynięciu na głęboką wodę opowiedzą teraz w swoim świadectwie Krystyna i Edward Jastrzembscy: MOJE POWOŁANIE DO ŚWIĘTOŚCI w SŁUŻBIE KOŚCIOŁOWI – czyli piękno porwania się nurtowi rzeki

Mam na imię Krystyna, a to jest mój mąż – Edward. Jesteśmy małżeństwem od 35 lat. Spełniamy się w naszym małżeństwie jako małżonkowie, rodzice i dziadkowie. Ja pracuję jeszcze zawodowo, natomiast mąż cieszy się zasłużoną emeryturą.

Życie w rodzinie upływało nam spokojnie, lecz rozpętała się pewna burza i powywracała nam wszystko do góry nogami. Szukaliśmy spokojnej przystani, pewnego zakotwiczenia się u brzegu. No i stało się. Niespodziewanie Boża Opatrzność nakreśliła na mapie naszych serc pewien plan.

Czy ten plan nam się spodobał?

Osiem lat temu Boża Opatrzność zaprosiła nas w podróż, postawiła przed nami Matkę Bożą Trzykroć Przedziwną. I tak od tego czasu trzymamy się Jej mocno. Dziś należymy do Ligi Rodzin, mamy Domowe Sanktuarium i co miesiąc przyjmujemy Matkę Bożą Pielgrzymującą. Nie ukrywamy, że podróż jest trudna, wymagająca i wielce absorbująca, ale cel jest jeden i tylko jeden – świętość. W tej drodze czujemy wyraźne matczyne prowadzenie.

Możemy to powiedzieć z całą odpowiedzialnością – Maryja sobie nas wybrała, jako narzędzia liche i zaczęła je urabiać, szlifować, podkreślając ich znaczenie i wyrazistość. I wyszło tak, jak wyszło, że od dwóch lat jesteśmy animatorami diecezjalnymi. Raczkujemy co prawda, ale daliśmy się porwać nurtowi Bożej Opatrzności i płyniemy trzymając się mocno Matki Bożej. Ważne jest dla nas: dzisiaj i tylko dzisiaj (J23). Wczoraj już było, jutra może nie być.

A więc plan, który postawiła przed nami Matka Boża jest trudny, ale dobry i chcemy go realizować, ale tylko z pomocą Matki Bożej.

Jak nas Szensztat ubogaca?

Wielkim bogactwem jest dla nas kapitał łask – o tym przekonaliśmy się nie raz. Kiedyś siostra Celina na spotkaniach powtarzała do znudzenia: Ile dasz – tyle otrzymasz łask. Dasz dużo – otrzymasz dużo. Dasz mało – otrzymasz mało. A jeśli nie dasz nic – to przykro mi.

Staramy się tym żyć codziennie wypełniając stągiew w domowym sanktuarium. Mamy tego świadomość, że Maryja układa z tych wkładów piękny bukiet i zanosi go przed tron Najwyższego.

Szensztat ubogaca nas przez pracę nad sobą, która przynosi nam wiele radości, ale również trud. Dostrzegamy jednak, jak powolutku się zmieniamy. Może kiedyś z bryły marmuru powstanie piękna rzeźba? Co daj Boże!

Stawiamy sobie dziś pytanie: co nam, jako animatorom, daje Szensztat?

Przede wszystkim czujemy, że poprzez służbę wspólnocie, otrzymujemy wiele łask: głębszą świadomość religijną, silniejszą wiarę, odwagę w wypowiadaniu się, podejmowaniu wyzwań dla dobra wspólnoty. Ponadto, zauważamy w sobie zmianę w większej pewności siebie.

Jaką rolę pełnimy w naszej wspólnocie?

Staramy się innym służyć poprzez dobre słowo, otwartość serca, radować się tym, co piękne i wierzyć w dobro. A jeśli Pan Bóg da, a Maryja okaże swoją wolę, to czeka nas jeszcze wiele, pięknych przygód, jak ta: jeszcze nie tak dawno, byłoby niemożliwe stanąć tutaj przed tronem naszej Matki, Królowej naszych serc i dać świadectwo. Dziś cieszymy się, że tutaj jesteśmy, bo to Jej zasługa. Bo to Ona ciągle nas zmienia, stawia przed nami pięknych ludzi, przez których mówi do nas.

Wierzymy, że przed nami jeszcze wiele przygód, bo nie ukrywamy pragnienia powstania w naszej diecezji Sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej. Ale zostawiamy to w Twoich rękach, Maryjo, bo przecież „Nic bez Ciebie, nic bez nas”.

Krystyna wspomniała o pracy nad sobą, która przypomina wydobywanie pięknej rzeźby z bryły marmuru. Dobrą ilustracją dla tego porównania niech będzie kolejny wiersz: „Rzeźbię siebie”.

RZEŹBIĘ SIEBIE (Renata Kleszcz-Szczyrba)

Rzeźbię siebie

lity sześcian wśród ścian

które słyszą mój jęk

Rzeźbię siebie

strząsam wszystko wpierw

co idealnie niepotrzebne

(jak noc, do której nie pasuje dzień)

Rzeźbię siebie

uwalniam ręce

biorę dłuto i młot i…

Sercem

Uderzam!

Zawierzam!

Uderzam!

w zatwardziałość  sumienia…

szukając w litości kamienia

swojego przeznaczenia

swojej istoty najgłębszej

swojego Przemienienia…

Rzeźbię siebie!

Aż do kresu!

Do szlifu przeczystego!

Do Spełnienia!

**********************************************

  1. Czasami Bóg stawia przed nami specjalne zadania. Pozwala spojrzeć na rzeczywistość ze swojej perspektywy, daje trudne doświadczenie, aby przez to doświadczenie człowiek mógł dotknąć swojej istoty… pozwala wtedy człowiekowi szybować… MOJE POWOŁANIE DO ŚWIĘTOŚCI w SŁUŻBIE BOGU – czyli piękno widziane z lotu ptaka (świadectwo Renaty i Zbigniewa Szczyrbów)

Mam na imię Renata. Mam 43 lata. Przez 40 lat konsekwentnie i ufnością szukałam odpowiedzi na pytanie: kim jestem i po co jestem? Szukałam sensu własnego istnienia. Często miałam takie głębokie wewnętrzne poczucie, że lepiej jakby mnie nigdy nie było, a głębia tego poczucia była prawdziwą otchłanią, bo to była taka głębia: lepiej jakbym nigdy nie była w niczyich planach – ani boskich, ani ludzkich. Totalna nicość, z której nic, ani nikt się nie wyłania. A jednak Bóg zapragnął bym była, pragnął tego od zawsze. Tchnął w moje ciało życie wiele razy. W wieku 40 lat odkryłam, że doświadczyłam niezwykle wczesnych i głębokich traum jeszcze przed urodzeniem, licznych doświadczeń bliskich śmierci. Nie jestem gotowa, aby o nich mówić ale jedno pragnę powiedzieć na pewno, nie ma takiej traumy, której nie uleczy Boża Miłość. Ja tego Bożego dotknięcia doświadczyłam… dotknięcia Bożej Miłości. A po takim dotknięciu, po takim doświadczeniu, nic już nie jest takie samo. Każde doświadczenie jest dane po coś bardzo konkretnego. Jeśli można wrócić z tak głębokiego zagubienia w podróży do życia to można powrócić z każdego zagubienia w podróży w życiu i potem pomagać odnaleźć się innym. Dzisiaj jestem przekonana, że tamte graniczne doświadczenia wyrzeźbiły mnie na całe życie, przygotowywały do zadania, którego kolejne etapy odczytuję na bieżąco tak, jak chce Bóg. Dzisiaj jestem przekonana, że żyję aby dać świadectwo o życiu, że zawsze jest z Boga (niezależnie jak po ludzku się poczęło) i zawsze do Boga powraca. Dzisiaj wiem, że godność i świętość życia jest najwyższą wartością, której nic nie może zniszczyć; godność „od poczęcia do oczu zamknięcia”. Jako psycholog i psychoterapeutą, naukowcem i praktykiem, zajmuję się traumami prenatalnymi, opieką nad rodzicami śmiertelnie chorych dzieci prenatalnych oraz pomagam rodzicom, którzy stracili dzieci w wyniku poronień lub których dzieci urodziły się martwe przetrwać trudny czas żałoby. Kiedy, w wyniku własnej głębokiej przemiany, zaczęłam pracować nad teorią dotyczącą psychoterapii traum prenatalnych u dorosłych ludzi i 4 lata temu pewnego lipcowego dnia podzieliłam się swoją koncepcją z księdzem, któremu ufałam, licząc na jego kierownictwo duchowe, zostałam odrzucona z moim pomysłem, odrzucona w najgłębszym wymiarze. Kompletnie niezrozumiana. I właśnie dokładnie tego dnia odrzucenia zapukał do mnie Szensztat i przytuliła mnie Maryja Trzykroć Przedziwna! Dokładnie tego dnia. W chwili najgłębszego odrzucenia napisała do mnie Marta, córka Krystyny i Edwarda (którzy przed chwilą dawali świadectwo), napisał wiadomość: „Czy chcesz przyjmować kapliczkę Maryi Trzykroć Przedziwnej? Czy chcesz należeć do Szensztatu?”. Nie wahałam się ani chwili…

Co daje mi Szensztat? Utwierdzenie w przekonaniu, że wierność Bogu, nawet jeśli zawiodą ludzie, zawsze przyniesie dobre rozwiązania, że odczytywanie znaków Bożej opatrzności jest bardzo indywidualną mapą, która jest dla nas przygotowana od poczęcia, a nawet jeszcze wcześniej, że wierność ideałom i obmodlenie każdego kroku jest wielką siłą w drodze. A plan? „Mam plan nie mieć planu. Plan ma Pan, nie przeszkadzam Panu” takie słowa, które kiedyś usłyszałam, bardzo do mnie przemawiają. Bóg chciał mojego życia, życia z tak trudnym początkiem, abym zaświadczyła o życiu, o jego świętości i godności. Bóg postawił na mojej życiowej drodze człowieka, który pokochał moje rany (a wiadomo, poranieni ludzie potrafią być okrutni). Bóg posłał człowieka, który oczyma duszy potrafił zobaczyć moją głębię i sens istnienia, zanim ja go zobaczyłam. To mój mąż Zbigniew, który teraz stoi przy mnie. Jesteśmy małżeństwem 19 rok, jesteśmy rodzicami trójki dzieci: 8 letniej Zosi oraz Patrycji i Krzysia, którzy zmarli przed urodzeniem.

Co daje nam Szensztat? Bycie uważnym na nasze wzajemne duchowe piękno, które jest mapą naszego małżeństwa. Daje nam świadomość, że wzajemne duchowe, psychiczne i fizyczne wspieranie się w drodze do świętości jest opoką w małżeństwie. Że warto każdego dnia zaczynać od nowa. Że warto w życiowych trudnościach poszukiwać sensu. Przykład ojca Kentenicha pokazuje nam, że warto szukać swojego powołania, szczególnego powołania, takiego powołania w powołaniu, szukania odpowiedzi na pytanie: „po co konkretnie jestem, po co istnieję, co ja mam tutaj do zrobienia, do czego Bóg mnie tutaj potrzebuje?”. Szensztat daje nam wsparcie w pracy nad sobą, uświadamia, że droga do świętości nie wiedzie po dzikich bezdrożach, ale jest jak złota nitka, niezwykle wąska i precyzyjna. Ciągle trzeba być uważnym, aby nie zboczyć z tej nitki, nie spadać na boki, a jeśli się to zdarzy, to szybko powrócić na dobry tor i trzymać Boży balans. Ważnym punktem na tej drodze była pielgrzymka do Szensztat szlakiem Ojca Kentenicha. Poznanie Jego drogi do świętości było dla nas i jest nadal niezwykle ubogacające i inspirujące. Jego przykład pokazuje, co to znaczy ufnie podążać drogą powołania i pozostać jej wiernym, mimo odrzucenia i niezrozumienia przez „swoich”.

Wraz z mężem nawzajem wspieramy się na naszej drodze. Duchowego wsparcia doświadczam szczególnie teraz. Kiedy dzieją się ważne sprawy związane z moim życiowym powołaniem świadczenia o świętości życia, zawsze mojemu mężowi płyną łzy. To dla mnie najważniejszy Boży znak i duchowa bliskość. Teraz też płyną mu łzy, i ja kocham Cię Zbyszku w tych pięknych łzach, kocham Twoje piękne łzy, kocham Boga w nich. Dlatego mąż jest tutaj ze mną ale nie mówi niczego słowami, bo Bożą Miłość nie sposób inaczej wyrazić, tylko pięknem głębi łez…

Na koniec pragnę wspomnieć o dwóch ważnych punktach na naszej szensztackiej drodze, które pięknie wpisują się w odczytywaną przeze mnie służbę Bogu. Pierwsza to dzień 4 czerwca 2017 roku jako data zawarcia przez nas Przymierza Miłości. Było to dokładnie w 100 rocznicę urodzin ś.p. prof. Włodzimierza Fijałkowskiego, wielkiego ginekologa, wielkiego orędownika świętości życia, któremu zawdzięczamy w Polsce istnienie szkół rodzenia, możliwość rodzinnych porodów, upodmiotowienie zarodka i płodu). Druga data to 15 września 2018 roku – w tym dniu, dniu 50 rocznicy śmierci ojca założyciela Józefa Kentenicha, wygłosiłam po raz pierwszy w życiu cykl konferencji psychologicznych w ramach rekolekcji „Integracja wewnętrza człowieka”.

Wszyscy jesteśmy powołani do świętości, każdy zmierza tam swoją precyzyjną drogą, ze swoją dokładną mapą. Utkajmy z naszych złotych nitek złotą drogę do Boga i do drugiego człowieka… naszą autostradę Szensztatu!

Niech ilustracją do tego świadectwa będzie wiersz „Powołanie”, którego dedykuję Każdej i Każdemu z Was.

POWOŁANIE (Renata Kleszcz-Szczyrba)

Sam lecz nie osamotniony

Z kimś o wielkim sercu

Z Kimś o sercu niepojętym

Wybór drogi

ważny

wolny

święty

Po coś

konkretnego tak bardzo

że tylko Ty możesz

Tylko Ty jeden raz

nikt inny

nigdy wcześniej

nigdy później

nigdzie teraz

Wędrowanie…

Duszy kołysanie od kroków

Podążanie Tam

skąd dobiega głos

wołanie od wieków

Każdy swoją drogą

Własnym szlakiem

Płynącą w górę rzeką

Quo vadis?

Quo vadis Człowieku?

***************************************

Podsumowanie Renaty:

Możemy być jak stokrotki na polnej ścieżce codzienności, rozdawać je z miłością i przyjmować z wdzięcznością. Możemy odważnie rzucić się w rzeczny nurt i wypłynąć na głęboką wodę zadań realizowanych w służbie Kościołowi. Możemy wreszcie wzbijać się wysoko i realizować wielkie Boże plany. Różne mapy, różne plany podróży, różne drogi ale cel taki sam dla wszystkich – świętość…

ZAKOŃCZENIE (s. Eleonora Dzimiera)

Nasz ojciec założyciel Józef Kentenich powiedział:

„Taki jest Szensztat – jest cudowną zorzą poranną nowych czasów. Stąd, z Szensztatu, chcemy budować nowy świat. Podobnie jak to było w Ewangelii: „Lecz gdy ludzie spali (…) zboże wyrosło” (Mt 13,25-26), tak podobnie stało się i u nas. Cicho i niepostrzeżenie staliśmy się zorzą poranną nowego czasu.

Matka Najświętsza, wielka, cudowna Zorza Poranna świata, chciała przez naszą Rodzinę ogłosić światu nową epokę. Maryja, jako Zorza Poranna, chce poprzez nas promieniować także we współczesnym świecie. Przepełnia nas niezłomna ufność, ponieważ zdajemy sobie sprawę z naszego wielkiego, epokowego posłannictwa.”

Opracowanie:

Renata Kleszcz-Szczyrba

Zbigniew Szczyrba

M. Eleonora Dzimiera

Ps.

Dziękujemy siostrze Zoi za piękne spontaniczne smyczkowe podkłady muzyczne do czytanych wierszy!

 

Poprzedni wpis
Szensztat dziełem Ducha Świętego
Następny wpis
Godzina Maryi …

Podobne wpisy

keyboard_arrow_up